ŁÓDŹ. Mateusz zginął, bo bronił koleżankę

2013-02-18 3:00

Mateusz O. (†19 l.) z Łodzi dopiero wkraczał w dorosłe życie. Równo za tydzień obchodziłby swoje 20. urodziny. Miał mnóstwo marzeń, planów. Już ich nie zrealizuje. W nocy z piątku na sobotę został zasztyletowany na głównej ulicy miasta - Piotrkowskiej. Zginął z rąk bezwzględnego oprawcy, bo stanął w obronie swojej koleżanki.

Była godzina 2.40. Chwilę wcześniej Mateusz i towarzysząca mu dziewczyna wyszli z jednego z klubów muzycznych przy ul. Piotrkowskiej. Usiedli na murku przed witryną sklepową, by nieco odsapnąć. Zmęczona młoda kobieta wyprostowała nogi. Pech chciał, że zawadził o nie Rafał M. (20 l.), który szedł ze znajomym Bartłomiejem K. (23 l.). Wściekły Rafał M. podszedł do kobiety i uderzył ją w twarz. Mateusz zerwał się, by bronić honoru koleżanki. Skąd mógł wiedzieć, że Rafał M. ma pod kurtką ukryty wielki nóż. Napastnik wyciągnął go nagle i zaczął dźgać Mateusza. Zadał łącznie dziewięć ciosów, z czego siedem było śmiertelnych. Zszokowany chłopak nie miał szans na obronę. Upadł na ulicę, a nożownik i jego kolega spokojnie odeszli. Inni przechodnie próbowali reanimować Mateusza. Nie udało się jednak uratować mu życia, zmarł po kilku minutach.

Policjanci zabezpieczyli nagrania miejskiego monitoringu, przesłuchali świadków, a komendant miejskiej policji wyznaczył 5 tysięcy złotych nagrody za wskazanie sprawców. Rafał M. w sobotę po południu sam się jednak zgłosił na komisariat. Przyznał się do winy.

- Byłem podpity, a po alkoholu często mam mordercze myśli - powiedział. - Diabeł mi podpowiedział, że mam go zabić.

W ręce stróżów prawa wpadł też Bartłomiej K., który towarzyszył tragicznej nocy nożownikowi.

Wczoraj obaj zostali przesłuchani przez prokuraturę. Rafałowi M. postawiono już zarzuty zabójstwa oraz naruszenia nietykalności cielesnej. Grozi mu za to dożywocie. Zarzuty zostaną jeszcze dzisiaj postawione Bartłomiejowi K.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki