Lubi chodzić swoimi ścieżkami

2009-08-05 5:00

Szefa NATO Andersa Fogha Rasmussena specjalnie dla "SE" oceniają jego rodacy - ekspert ds. bezpieczeństwa Trine Flockhart i z-ca red. naczelnego dziennika "Politiken" Michael Jarlner.

"Super Express": - Jakim politykiem jest były premier Danii? Czego może się po nim spodziewać "reszta świata"?

Dr Trine Flockhart: - To człowiek bardzo sprawny i zdecydowanie dążący do celu. Na naszej scenie wyróżniał się niezwykle silnymi cechami przywódczymi. I myślę, że nie zrezygnuje z nich, kierując NATO. Przywódcy krajów Paktu będą też musieli przyzwyczaić się do jego trybu pracy. W kraju lubił chodzić swoimi ścieżkami. Sądzę, że będzie raczej aktywnie wyznaczał nowe cele i oczekiwał dostosowywania się do swojej aktywności, niż czekał na sugestie. W Danii był znany z doskonałej organizacji, wstawania o bardzo wczesnej porze i wyznaczania stylu działania innym. Niechętnie też akceptował odchylenia od raz przyjętego planu.

- Czy nie będzie to wywoływać konfliktów? Szefami NATO byli w ostatnim czasie raczej administratorzy niż silne osobowości.

- Dla NATO zmiana ta może się okazać zbawienna. Sojusz od pewnego czasu znajduje się w lekkim kryzysie. Sądzę, że wybór nowego szefa był wręcz podyktowany cechami wyróżniającymi Rasmussena. Bywały już takie wybory w przeszłości. Dzisiejszy szef NATO powinien być osobą aktywną, mogącą ogarnąć całą organizację. Najważniejsze cele, które wymienił: zakończenie wojny z talibami oraz poprawienie stosunków z Rosją i krajami muzułmańskimi, wymagają raczej lidera niż administratora. Sam Rasmussen wyczuwa jednak, że w roli szefa NATO musi być częściej managerem niż kimś, kto dominuje nad resztą.

- Jednym z celów ma być poprawienie stosunków ze światem islamu. Rasmussen kojarzy się w nim z obrońcą duńskich mediów, publikujących karykatury Mahometa…

- Faktycznie to może być jego słaby punkt. I na pewno nie zmieni zdania tylko dlatego, że został szefem NATO. Jego poglądy w tej sprawie są jasne: priorytetem jest wolność słowa. Podkreśla, że nie do pomyślenia jest system, w którym polityk decyduje o tym, co publikują gazety. Pomyłką, z której zdaje sobie sprawę, było jednak odrzucenie zaproszenia na spotkanie z ambasadorami krajów islamskich. Wystąpiły o nie w trakcie awantury wokół karykatur. Myślę, że może chcieć to odrobić, być bardziej aktywnym. Pomóc mu może fakt, że jest człowiekiem głęboko religijnym i zdaje sobie sprawę z tego, czym jest obraza uczuć religijnych.

- Co może oznaczać jego zapowiedź poprawienia stosunków z Rosją?

- Jest realistą i nie stawiałby sobie celów, które są nie do zrealizowania. Zapewne wyznaczy sobie w tej dziedzinie kilka kwestii, które uzna za realistyczne. W pewien sposób powtórzy więc politykę NATO z lat 70., kiedy współpracowało z Moskwą tam, gdzie dało się to zrobić, nie dopuszczając jej do rejonów, w których szans na porozumienie nie było. Będzie elastyczny, ale do pewnych granic.

Dr Trine Flockhart

Główny analityk i szefowa Wydziału ds. Obronności i Bezpieczeństwa Duńskiego Instytutu Studiów Międzynarodowych w Kopenhadze, ekspert ds. NATO

Rasmussen ma ożywić NATO

"Super Express": - Jak ocenia Rasmussena rodak będący zarazem jego krytykiem?

Michael Jarlner: - Wielokrotnie spierałem się z byłym premierem, ale muszę mu oddać, że jest prawdziwym profesjonalistą. Duńczycy są pod wrażeniem jego precyzji i zdolności planowania. Bywa nawet obiektem żartów, występując jako postać, która robi wszystko według notatek, jako ktoś, kto nienawidzi niespodzianek. To na pewno jego mocne strony.

- Przyjął niezbyt wygodną rolę szefa rządu bardzo podzielonej koalicji. Musiał się w niej sprzymierzyć z politykami ze skrajnych ugrupowań. Decydował się też na ryzykowne posunięcia, jak pełne poparcie amerykańskiej interwencji w Iraku. Jego związki z Bushem były zbyt bliskie i zażyłe. Broniąc wolności mediów podczas konfliktu wokół karykatur Mahometa, nie musiał też demonstracyjnie odrzucać zaproszenia ze strony dyplomatów z państw muzułmańskich. Właśnie to, a nie sama obrona prawa do publikacji, zepsuło jego wizerunek w krajach arabskich. - Odrzucenie spotkania z muzułmanami, związki z Bushem to nie są atuty w realizacji jednego z celów zapowiedzianych jako podstawowe.

- Tak, ale w przypadku stosunków z krajami muzułmańskimi startujemy z dość niskiego pułapu. Gorzej już być nie może i paradoksalnie NATO może tu osiągnąć łatwy sukces. Kłopotem może być sceptycyzm Rasmussena wobec świata islamu, sprzeciw wobec przyjęcia Turcji do Unii. Nasz premier potrafi się jednak uczyć i być do bólu pragmatyczny. Trudniejsze może być ułożenie stosunków z Rosją. Rasmussen nie zgodzi się na to, by Moskwa dyktowała, kto może, a kto nie zostać członkiem Paktu. Jest zwolennikiem przyjęcia Ukrainy i Gruzji, ale będzie musiał pracować nad tym ostrożnie. NATO potrzebuje dobrej współpracy z Rosją przynajmniej do zakończenia wojny w Afganistanie.

- Dr Flockhart w rozmowie z "Super Expressem" opisała byłego premiera jako urodzonego lidera. W jej opinii kraje NATO właśnie dlatego mogły się zdecydować na jego wybór.

- Rasmussen zdaje sobie sprawę, że jego pozycja w roli szefa NATO jest inna niż w roli premiera Danii. Nie może być silniejszy niż przywódcy państw członkowskich. Nie dysponuje własną armią, nie może narzucać swojego punktu widzenia. Prawdziwym, choć niewypowiadanym celem jego rządów w Sojuszu będzie, moim zdaniem, zachęcenie części krajów do większej aktywności w NATO. Ostatnio widać bowiem Amerykanów, Brytyjczyków, Polaków czy Duńczyków. Ale wiele państw stara się unikać wspólnych działań. Kraje, które poparły Rasmussena na to stanowisko, pamiętają, jak skutecznym negocjatorem okazał się w przypadku rozszerzenia UE, negocjując wówczas m.in. z Polską.

Michael Jarlner

Duński publicysta, zastępca redaktora naczelnego i szef działu krajowego dziennika "Politiken"

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki