Minister Arabski: Atakują mnie za Smoleńsk, bo tylko ja przeżyłem

2011-06-03 11:10

Szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów przerywa milczenie. Po ponad roku braku reakcji na zarzuty opozycji, że przez zaniedbania przy organizacji lotu do Smoleńska doszło do katastrofy prezydenckiego Tu-154M minister Tomasz Arabski odpiera zarzuty polityków PiS. Wyjaśnia, że stał się celem ataków, bo z czterech osób, które organizowały wizty do Katynia 7 i 10 kwietnia żyje tylko on.

Szef kancelarii premiera Tuska w obszernym wywiadzie dla dziennika "Polska The Times" tłumaczy się ze wszystkich zarzutów stawianych m.in przez Antoniego Macierewicza i innych bliskich współpracowników Jarosława Kaczyńskiego.

Minister Arabski zaprzecza i nazywa kłamstwem oskarżenia, że były negocjacje z Rosjanami, by prezydent Lech Kaczyński nie wziął udziału w 70. rocznicy zbrodni katyńskiej. - Zajmuję się organizacją wizt szefa rząu, a nie prezydenta. Tak jak nie, zajmowałame się wizytami śp. Lecha Kaczyńskiego, tak też nie zajmuję się wizytami prezydenta Bronisława Komorowskiego - tłumaczy.

Wyjaśnia, że to nie on czuwał nad organizacją lotu od strony technicznej, bo to zadanie 36. Pułku Specjalnego Lotnictwa Transportowego. W ramach swoich obowiązków prosi tylko o realizację lotów premiera.

Patrz też: Ministrowie Sławomir Nowak i Tomasz Arabski piją za przyjaźń prezydenta z premierem ZDJĘCIA!

- Żaden z urzędników Kancelarii Premiera niezajmuje się tzw. zabezpieczaniem lotu. Nie mam o tym pojęcia, ani nikt w kancelarii nie wie jak takie karty lotów wyglądają - dodaje.

Zaufany człowiek Tuska podejrzewa, że szczególnie politycy PiS próbują go obwiniać za katastrofę, bo z czterech organizatorów wizyt 7 i 10 kwietnia żyje tylko on.

- Zmarły szef Kancelarii Prezydenta Władysław Stasiak organizował wizytę prezydenta Kaczyńskiego. Minister Andrzej Przewoźnik, sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa organizował uroczystości katyńskie pod względem merytorycznym. MSZ, w tym przypadku wiceminister Andrzej Kremer, który zajmował się w resorcie kwestiami wschodnimi, koordynował i spinał obie wizyty pod kątem dyplomatycznym - odpiera zarzuty.

Oskarżenia opozycji nazywa haniebnymi. O wyścigu Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego w drodze do Smoleńska mówi jako "absurdzie".

- Jechaliśmy nocą, bardzo szybko, był jakiś kłopot na granicy, nie zauważyłem nawet, kiedy minęliśmy autobus czy kolumnę z bratem zmarłego prezydenta i jego współpracownikami z PiS. Nie zauważyłem tego. Już po tym, jak ich minęliśmy, jeden z moich urzędników zadzwonił do mnie, mówiąc, że ma informację, że oni są wstrzymywani. Ale nie miałem żadnej możliwości ingerencji - wspomina.


Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki