NFZ daje sobie 12 milionów na podwyżki a chorych nie ma za co leczyć!

2010-07-30 7:30

Humor dopisuje prezesowi NFZ Jackowi Paszkiewiczowi (48 l.) i jego urzędnikom. Choć w połowie roku wielu szpitalom zaczyna brakować środków na leczenie chorych, ci szykują sobie podwyżki pensji na przyszły rok. W projekcie budżetu na 2011 rok odłożyli sobie na ten cel aż 12 mln zł!

- Najgorsze lata w służbie zdrowia dopiero przed nami - prorokuje Marek Balicki (57 l.), były minister zdrowia. Swoje złe przeczucia opiera m.in. na planie budżetu NFZ na przyszły rok. Zapisano w nim, że szpitale mają dostać o prawie 2,5 mld zł mniej niż w tym roku. Mniej o 50 mln zł dostaną też przychodnie specjalistyczne. Jeśli się nic nie zmieni, będą więc jeszcze większe kolejki do operacji i zabiegów. Zapowiada się naprawdę kryzysowy rok. Ale nie dla urzędników NFZ. W przyszłym roku planują podwyżkę pensji. Prezes Paszkiewicz, który zarabia miesięcznie ponad 16 tys. zł, zarezerwował na podwyżki wynagrodzeń dla urzędników ok. 12 mln zł. Już teraz średnia płaca kadry kierowniczej w NFZ to ponad 8 tys. zł. A pracownik administracji dostaje ponad 5 tys. zł. Paszkiewicz tłumaczy, że wzrost wynagrodzeń związany jest m.in. z... inflacją! Pieniędzy potrzeba też na nowych pracowników. Tylko w tym roku zatrudnienie w centrali NFZ wzrosło o prawie 10 proc. - Najwyższy czas zlikwidować centralę NFZ i jej pracę powierzyć resortowi zdrowia. Jest na to zgoda wszystkich sił politycznych - mówi Elżbieta Streker-Dembińska (56 l.), posłanka SLD.

Coraz więcej szpitali zamyka oddziały i odwołuje operacje

Nie pamiętam tak złego roku - mówi Janusz Solarz, dyrektor szpitala wojewódzkiego w Rzeszowie. Dramatyczna sytuacja jest w Krośnie, w Leżajsku, w Przemyślu, w Tarnobrzegu, gdzie wyczerpują się limity przyjęć chorych. Szpitale liczą się z tym, że lada dzień będą musiały ograniczać planowe przyjęcia. Takie bolesne dla pacjentów rygory wprowadzono już w Jaśle i w Mielcu.

Niemal codziennie dyrektor szpitala wojewódzkiego w Rzeszowie otrzymuje kolejne listy od pacjentów. Zrozpaczeni chorzy proszą w nich o przyspieszenie zabiegów. Piszą rodzice dzieci, które czekają na operacje neurologiczne, proszą starsi ludzie zapisani od dawna na operacje ortopedyczne. - Pomagamy oczywiście, ale wszystkim nie jesteśmy w stanie. Z przykrością musimy odmówić. Powodem są małe kontrakty z NFZ. A nie możemy leczyć na kredyt, skoro fundusz nie zwraca nam nawet za pacjentów, których leczyliśmy na intensywnej terapii - mówi Solarz. Od 20 lat jest lekarzem i, jak twierdzi, zawsze było ciężko, ale ten rok jest wyjątkowo zły.

Placówki na Podkarpaciu już teraz, w połowie roku, stanęły przed dramatycznym wyborem: leczyć chorych, popadając w coraz większe długi, czy przestrzegać stanu finansów i ograniczać przyjęcia i operacje chorych. Tę drugą możliwość wybiera coraz więcej placówek. Wczoraj dyrektorzy kolejny raz skrzyknęli się i pojechali do Warszawy do Ministerstwa Zdrowia. Tym razem nie wyjechali z niczym. - Minister Kopacz ma się wstawić za nami do prezesa Paszkiewicza. W sierpniu ma być dzielona nadwyżka budżetowa w NFZ. Liczymy, że dostaniemy więcej niż inni. To by nas uratowało - mówi "SE" Zbigniew Strzelczyk, dyrektor szpitala w Kolbuszowej. Nie wszyscy są jednak tak dobrej myśli. - Z tego co słyszę, pani minister ma dobre chęci. Jesteśmy wdzięczni i będziemy bardziej, kiedy pieniądze na leczenie chorych dotrą na Podkarpacie. Lada moment może dojść tu bowiem do zapaści służby zdrowia - ostrzega dr Solarz.

Marek Balicki (57 l.), poseł lewicy:

- Złe czasy dla chorych dopiero przed nami. Przybywa ludzi starszych, których trzeba leczyć, a nie przybywa pieniędzy. Minister Kopacz obiecała reformę zdrowia, a nic się nie dzieje. Od samego mieszania herbata nie będzie słodsza.

Bolesław Piecha (56 l.), poseł PiS:

- Na miejscu dyrektorów szpitali i pacjentów z Podkarpacia nie cieszyłbym się z obietnic minister. Ewa Kopacz wie, że nie może dać nikomu nic po uważaniu. Zamiast składania obietnic, minister powinna zająć się wreszcie reformą służby zdrowia.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki