Podpalił narzeczoną i dzieci. KAT z Jesiony NIE ŻYJE!

2015-11-20 14:32

Podpalacz z Jesiony, który podpalił swoją narzeczoną, a potem siebie, nie żyje. Miał poparzone ponad 90 procent ciała. Mężczyzna był w śpiączce, zmarł w szpitalu w Nowej Soli.

W szpitalu w Nowej Soli zmarł podpalacz z Jesiony, który podpalił swoją narzeczoną, a potem podłożył ogień pod dom. Na końcu podpalił sam siebie. Dzieci cudem się uratowały. Niestety narzeczona podpalacza, pani Agnieszka, zmarła kilka dni temu (zmarła w szpitalu nocą z niedzieli na poniedziałek 16 listopada). Uratować się nie dało również samego podpalacza. Zmarł w szpitalu w Nowej Sali. Miał poparzone ponad 90 procent ciała.

Awantury w domu

Agnieszka S. i jej narzeczony mieszkali razem. Mieli trójkę dzieci. We wsi mówi się, że Agnieszka nieraz zapowiadała, iż wypędzi agresywnego kochanka. Może to właśnie wywołało awanturę w niedzielę późnym wieczorem. W nocy 9 listopada (z niedzieli na poniedziałek) rodzice pili alkohol na piętrze. Obok spali 14-letnia córka i 3-letni syn.

Około godz. 23 sąsiadów zaalarmowały okrzyki trwogi i bólu. Po chwili całe piętro stało już w ogniu. Dzieci się obudziły. Płomienie odcięły im drogę ucieczki. 14-latka zachowała zimną krew. Wyrzuciła przez okno braciszka, potem sama wyskoczyła. Drzwiami na parterze uciekła babcia dzieci i 12-letni wnuk. Z góry obserwowała ich Agnieszka S. Kiedy zobaczyła, że wszyscy są bezpieczni, wróciła w ogień szukać swojego partnera. Po chwili silnie poparzona wyskoczyła przez okno. Dopiero strażacy znaleźli mężczyznę w jednym z pokoi na poddaszu. Oboje dorośli trafili do szpitala w Nowej Soli. 14-letnia córka ma uszkodzony kręgosłup, a trzyletni chłopczyk zwichnął nogę.

Wszystko wskazuje na to, że mężczyzna podczas kłótni rozlał na podłodze benzynę, oblał nią też Agnieszkę S. i podpalił. Płomienie dosięgły też jego.

Zobacz też: Piotr Kuryło zostawił ciężarną sunię w piekielnym upale. BEZCZELNIE...

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki