Pani Felicja Brzęczek (74 l.), matka piłkarza Górnika Zabrze, Jerzego - to ukochana babcia reprezentanta Polski. To właśnie ona wychowywała Kubę po tragicznej śmierci jego mamy. Skrzydłowy Borussii Dortmund na każdym kroku podkreśla, jak bardzo ją kocha i jak wiele jej zawdzięcza. Dlatego nietrudno sobie wyobrazić, jak się poczuł, kiedy przeczytał najnowsze rewelacje "Sport Bildu".
Pani Felicja jest oburzona
Dziennikarz Robin Halle, autor artykułu "Dramat Błaszczykowskiego", nie dość, że wkracza z buciorami w prywatne życie piłkarza, opisując śmierć jego matki (gdy Kuba miał 11 lat, zamordował ją jego ojciec), to ujawnia kolejne "rewelacje".
"Błaszczykowski dostał od losu następny cios. Jego ukochana babcia Felicja zmarła niedawno w Polsce" - czytamy w artykule.
- To się w głowie nie mieści! - oburza się w rozmowie z "Super Expressem" pani Felicja Brzęczek. - No jak tak można z żywego człowieka zrobić umarłego?!
Czemu to ma służyć?
O skandalicznej publikacji babcia Kuby dowiedziała się od Jerzego Brzęczka.
- Syn przyjechał do mnie i mi mówi: "Mamo, nie wiem, czy w ogóle ci o tym powiedzieć". Zdenerwowałam się nie na żarty i odpowiadam mu, żeby się nie wygłupiał i zaraz mi wszystko wyśpiewał. A on na to: "Niemcy napisali, że nie żyjesz" - opowiada wyraźnie zdenerwowana pani Felicja, która zapewnia nas, że czuje się świetnie. - W marcu skończę 75 lat, ale na drugi świat się jeszcze nie wybieram - dodaje babcia piłkarza.
Pani Brzęczek uważnie śledzi karierę gracza Borussii.
- Oglądam każdy mecz Kuby, i te w niemieckiej lidze, i te w reprezentacji. Dzwonił do mnie ostatnio, kiedy leczył kontuzję i bardzo się o niego martwiłam. Wiem, że teraz Polskę czeka bardzo ważny mecz z Belgią, więc tym bardziej się zdenerwowałam, że Niemcy zaprzątają mu głowę, wypisując takie potworne bzdury. Czemu to ma służyć? - pyta pani Felicja.
Sprawa skończy się w sądzie?
Zadzwoniliśmy do redakcji "Sport Bildu", żeby wyjaśnić sprawę. Niestety, pracownica gazety poinformowała nas, że ani autor tekstu, ani nikt inny nie zamierza go komentować i co najwyżej możemy wysłać e-maila z pytaniem, na które za mniej więcej tydzień być może dostaniemy odpowiedź.
Niemieccy dziennikarze nie próbują nawet się tłumaczyć, ale być może już niedługo nie będą mieli innego wyjścia.
- Nawet nie mam ochoty tego artykułu komentować, jestem bardzo zdenerwowany. Rozmawiałem już z menedżerem na temat ewentualnego podania tej gazety do sądu - powiedział Kuba Błaszczykowski.