Non-romans

2010-03-03 1:30

I mam za swoje. Bo wczoraj zadarłem z żoną i miałem noc cichą na kanapie. Ale cichą nie z braku uroczego sapania żony, tylko z powodu czytania aż po świt. Bo poszło jak w całej Polsce o to "Kapuściński non-fiction", książkę, co skandal wokół niej jest.

I wypaliłem wczoraj do mojej połówki, że wielkie mi mecyje, że pisarz ten Kapuściński miał ciągłe romanse i krótkie - jak okamgnienie - i długie, bo prawie przez całe życie. I że każdy chłop je ma... no bronić go chciałem. Ale nie zdążyłem, bo połówka zaraz mnie o zdradę oskarżyła, drzwiami trzasnęła i stąd kanapa. I czytanie. Bo chciałem wiedzieć, jak z tymi romansami było, choć ja nie winien w niczym, bo nie mam. Romansów znaczy - skarżył się szwagier.

I... rozczarowałem się strasznie. Bo w tej książce to o jakichś reportażach jest, ideologiach światowych, o tym, jak pisać i co z podróży po świecie winien przywieźć taki dziennikarz jak Kapuściński. I jak rozmawiać z ludźmi. I o polityce w PRL-u też. Mało w tym seksu. Dlatego rozczarowanie pewne tą reklamą erotyczną. I do tego żonę przepraszać muszę. Więc ja póki co po kwiatki, a Wy... spróbujcie poczytać... nie o romansach.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki