O dramacie, jaki dotknął Mariusza Rycharskiego, mówi cała okolica. Znają go tu chyba wszyscy, i to z jak najlepszej strony. To nie tylko rolnik z krwi i kości, ale też druh z Ochotniczej Straży Pożarnej w Koseminie. Ofiarny i bardzo odważny strażak ocalił niejedno życie. Los sprawił, że dziś to on potrzebuje pomocy.
Strażak ofiarą pożaru
Tego czerwcowego dnia Mariusza nie było akurat w domu. Mama strażaka rozpaliła ogień w domowym piecu nazywanym potocznie „śmieciuchem” i udali się załatwić pilne sprawy. W domu został tylko tata Mariusza, który wciąż nie odzyskał pełni sił po ubiegłorocznym udarze.
Sąsiadki przybyły z pomocą
Nagle w domu pojawił się ogień. Błyskawicznie zajmował kolejne pomieszczenia. Przy świętej figurce, nieopodal płonącego budynku, sąsiadki odmawiały różaniec. To właśnie one zauważyły dym i natychmiast pobiegły w kierunku, z którego się wydobywał. Dzielne kobiety ocaliły życie taty Mariusza. Dzięki ich szybkiej reakcji, mężczyznę udało się wyprowadzić z płonącego domu. Szczęśliwie nikomu nic się nie stało, lecz straty są olbrzymie.
Utracony dobytek życia
Gospodarstwo, budowane przez kilka pokoleń rodziny Mariusza, spłonęło doszczętnie. Pozostał tylko fragment przybudówki, kuchnia i zalany podczas akcji gaśniczej pokój. W takich warunkach mieszkać musi trzyosobowa rodzina. Na szczęście, w nienaruszonym stanie pozostały budynki gospodarcze, obora i stodoła. Trudno jest im się pogodzić z tak wielką stratą. Najważniejsze jednak jest to, że nikomu nic się nie stało. Z wzajemnym wsparciem mogą odbudować swój dom. Dziś Mariusz marzy o tym, aby zapewnić rodzicom dach nad głową i przywrócić im spokój.
Inspirowane prawdziwymi wydarzeniami
Idea programu dokumentalnego PZU zrodziła się trzy lata temu w odpowiedzi na wzrost liczby wypadków na drogach. W ramach prewencji tragicznych w skutkach zdarzeń komunikacyjnych TVP emitować będzie raz w tygodniu odcinek przedstawiający prawdziwą historię. Bohaterami programu są osoby wyszukiwane przez autorów programu m.in. na internetowych forach, grupach, stronach zbiórek internetowych lub wśród podopiecznych różnych fundacji na fundacyjnych stronach. Niekiedy od jednego z bohaterów można dowiedzieć się o losach innego, który pojawia się w kolejnym odcinku. Dla twórców programu to jednak dużo więcej niż 17 min emitowanego w telewizji odcinka. – To wzruszające i pouczające opowieści o ludziach, których spotkało nieszczęście. Ulegli wypadkowi przez własną nieostrożność albo z winy innych osób. Prezentując je, chcemy przestrzegać, edukować i zapobiegać podobnym tragediom. Zwracamy uwagę na zagrożenia, których nie wolno bagatelizować – mówi członek zarządu PZU Życie Dorota Macieja.