Bzów: Jacek Z. pędził ścigaczem po swoją śmierć

2011-04-09 21:22

Najpierw oszałamiający pęd powietrza i moc silnika, którą czuć za każdym dotknięciem gazu. A potem - huk, uderzenie i ciemność... Jacek Z., 38-letni motocyklista z Bzowa na Mazowszu, nie miał szans w zderzeniu z ciężarówką. Odbił się od niej jak zabawka, potoczył po asfalcie i wylądował w rowie.

To miał być wyjątkowy wyjazd. Taki, który pamięta się latami. Jacek Z. brał udział w zlocie motocyklowym w Siedlcach. Uwielbiał swój motor - sportową hondę. Miał okazję pokazać go innym zapaleńcom, pogadać z nimi, podziwiać ich nowe maszyny. Do domu wracał późną nocą.

>>> Wypadki i katastrofy na SE.pl

Ściął zakręt, a wtedy zza łuku drogi wyłonił się tir... Siła zderzenia była tak potężna, że kask, który miał chronić motocyklistę, pękł niczym łupina jajka. Mężczyzna razem z motorem wylądował w rowie. Zginął na miejscu. Policyjni specjaliści ustalą, czy był trzeźwy w momencie wypadku.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki