Podpalił się płynem do dezynfekcji

i

Autor: Andrzej Woźniak Mężczyzna cudem przeżył

Podpaliłem się płynem do dezynfekcji

2020-06-01 19:09

Najpierw zdezynfekował dłonie i ubranie kupionym na bazarku detergentem. Potem zapalił papierosa i w jednej chwili cały stanął w płomieniach. Niewiele brakowało, a Henryk Zawada (66 l.) z Białej Podlaskiej (woj. lubelskie) spaliłby się żywcem. Uszedł z życiem, ale ma poparzoną rękę, nogę oraz czoło.

Henryk Zawada przyjechał do Siedlec (woj. mazowieckie), by odwiedzić siostrzeńca. Po podróży autobusem nie chciał jednak bez dezynfekcji zapukać do drzwi kuzyna. Na bazarku nabył więc preparat do dezynfekcji. Zadowolony postanowił go użyć przed domem siostrzeńca.

Pan Henryk spryskał obficie dłonie i garderobę wirusobójczą substancją. Nie żałował preparatu. Potem postanowił jeszcze sobie zapalić. Sięgnął po papierosa. Pstryknął zapalniczką. Polar spryskany specyfikiem błyskawicznie się zapalił. Po chwili ogniem zajęły się spodnie. Płomienie trawił włosy pana Henryka.

Na szczęście płonący mężczyzna nie stracił zimnej krwi - zdołał zrzucić z siebie garderobę. Miał szczęście – doznał poważnych obrażeń, ale żyje. Ma poparzoną rękę, nogę i czoło. Włosy też ucierpiały. - Spryskałem ręce, spodnie i bluzę, bo w autokarze siedziałem blisko innej osoby i nawet otarłem się o nią ubraniem.

Nie chciałem narażać siostrzeńca na niebezpieczeństwo w dobie wirusa. Wiem, że płyny dezynfekujące są robione na alkoholu, ale nigdy w życiu nie podejrzewałbym, że ta ciecz może być aż tak łatwopalna. Teraz po tej przygodzie leczę nie tylko rany fizyczne, ale także swój brak rozsądku – przyznaje samokrytycznie Henryk Zawada.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki