Pojechali z rozkazem strzelania?

2008-07-28 16:00

Masakra cywilów w Nangar Khel była zaplanowana? Żołnierze przyznają, że od początku mieli rozkaz ostrzelania wioski.

Żołnierze oskarżeni o zbrodnię wojenną przyznają, że od początku mieli rozkaz ostrzelania wioski. Niektórzy odmówili, próbowali zatrzymać ostrzał, inni strzelali.

"Gazeta Wyborcza", korzystając z aktu oskarżenia, zeznań żołnierzy i świadków oraz rozmów ze śledczymi przedstawiła własną rekonstrukcję zdarzeń pod Nangar Khel. Następnie  pokazała ją trzem żołnierzom, świadkom ostrzelania wioski. Potwierdzili jej prawdziwość.

"Zaczęło się rankiem 16 sierpnia 2007 roku. Dwa wozy w polsko-amerykańskim konwoju wpadły na miny talibów w pobliżu wioski Nangar Khel. Dowódca konwoju Maciej Nowak poprosił polską bazę w Wazi-Kwa o zabranie uszkodzonych wozów".

Do uszkodzonego konwoju przyjechały lawety. Razem z nimi przyjechały dwa oddziału szturmanów (komandosów): pierwszy pod dowództwem Łukasza Bywalca "Bolca", drugi porucznika Artura Prackiego. Żołnierze "Bolca" otrzymali od dowódcy bazy, Olgierda Cieśli "Olo" rozkaz, o którym nie wiedział ani Nowak, ani Pracki. Brzmiał on: "przep.... trzy wioski".

Kiedy żołnierze Nowaka ładowali uszkodzone wozy na lawetę, o godzinie 16. komandosi "Bolca" przygotowali się do otworzenia ognia do wioski. Następnie "Bolec" pojechał na stanowisko Prackiego, gdzie na elektronicznej mapie pokazał im cele: centrum wioski i jej skraj. W międzyczasie żołnierze "Bolca" otworzyli ogień.

Porucznik Pracki odmówił otworzenia ognia. "Ignoruję te cele" nadał do bazy Wazi-Kwa. Nowak, który o ostrzale dowiedział się od swoich zwiadowców, nakazał przerwanie ognia. Ogień został wstrzymany dopiero po interwencji jednego z oficerów przy konwoju Nowaka.

Według zeznań trzech komandosów, rozkaz ostrzelania trzech wiosek wydał "Olo" podczas popołudniowej odprawy w bazie Wazi-Kwa. Kazał im ostrzelać trzy wioski "przy okazji" ewakuacji uszkodzonych aut.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki