Wideo
Pogoda
Quizy
Zdaniem anonimowego policjanta, Sylwester Latkowski domagał się natychmiastowego sprowadzenia ekipy kryminalistycznej do mieszkania. Z policją skontaktował się 13 lutego i wręcz zażądał interwencji. Trzy dni później opublikował głośny artykuł "Ciemna strona Kamila Durczoka". Dlaczego zrobił to prawie miesiąc po incydencie?
Dopiero 13 lutego skontaktował się z redakcją Zbigniew Tomczak, biznesmen, w którego mieszkaniu miał zabarykadować się Durczok. To on pokazał rzeczy, które znalazł w apartamencie, i które podobno zalegały tam od miesiąca. Ale wcześniej... - 16 stycznia policja została wezwana przez właściciela mieszkania do kradzieży z włamaniem. Na miejscu funkcjonariusze ustalili, że nie doszło do kradzieży. W salonie, do którego weszli, nie stwierdzili niczego podejrzanego. Przed blokiem policjanci spotkali pana Durczoka i z nim weszli do budynku - relacjonuje "Wyborczej" rzecznik Komendy Głównej Mariusz Sokołowski.
13 lutego policja otrzymała kolejne zgłoszenie. - Policję znów wezwał właściciel, który tym razem stwierdził, że w mieszkaniu są narkotyki - kontynuuje rzecznik. Właśnie wtedy do akcji wkroczył naczelny "Wprost" wraz z Michałem Majewskim, szefem działu śledczego tygodnika. O obecności dziennikarzy w mieszkaniu śledczy dowiedzieli się od Tomczaka.
Prokuratura wszczęła śledztwo. - Postępowanie jest prowadzone w sprawie, a nie przeciwko komuś, a w śledztwie nie pojawia się nazwisko Durczoka - słowa Przemysława Nowaka, rzecznika warszawskiej prokuratury okręgowej, cytuje wyborcza.pl.
Czytaj też: To u niej w mieszkaniu przebywał Durczok. Kim jest Elżbieta Wycech - królowa odchudzania? [GALERIA]
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail
Podcasty
Playlisty tematyczne
