Polski milioner-SADYSTA. Gwałcił, groził śmiercią dzieci, kazał biegać nago

i

Autor: reprodukcja Paweł Jaskółka/SUPER EXPRESS Polski milioner-SADYSTA. Gwałcił, groził śmiercią dzieci, kazał biegać nago

Polski milioner-SADYSTA. Gwałcił, groził śmiercią dzieci, kazał biegać nago [SZCZEGÓŁY]

2019-02-27 17:31

W piątek policjanci z Zespołu Poszukiwań Celowych KWP w Poznaniu (odpowiedzialni wcześniej m.in. za ujęcie Kajetana Poznańskiego) zdołali ująć 48-letniego Marka W. "Kobra" był milionerem z Nowej Soli (woj. lubuskie), którego od lat poszukiwano listem gończym. Historia zarzutów, jakie zgromadził w swojej kartotece wprost mrozi krew w żyłach. Zatrudnianych przez siebie pracowników zatrzymany traktował gorzej niż śmieci.

Marek W. znany był mieszkańcom Nowej Soli jako "Kobra". W pewnym momencie jego majątek szacowano na 40 mln złotych. Mężczyzna jest synem szanowanej miejscowej nauczycielki oraz wpływowego przez lata prokuratora, przez co uknuło się przekonanie, że jego czyny uchodzić mu będą bezkarnie. Sam twierdził, że ma w kieszeni policję oraz prokuraturę. Jako, że mężczyzna jest właścicielem licznych działek i lokali oraz wspólnikiem dziewięciu spółek zajmujących się między innymi administrowaniem nieruchomościami i uprawami rolnymi, w pewnym momencie zmuszony był on założyć firmę i zatrudnić w niej pracowników. Wtedy na jaw wyszły jego sadystyczne skłonności. Jak wspominał Michał Fuja, autor reportażu "Superwizjera" o Marku W.: - Nigdy nie spotkałem się z osobą o tak daleko posuniętych skłonnościach sadystycznych, która w tak okrutny sposób wykorzystywałaby sytuację zależnych od siebie ludzi. Była tym groźniejsza, że dzięki majątkowi i powiązaniom rodzinnym wykorzystywała słabości polskiego wymiaru sprawiedliwości.

Jak stwierdziło wielu pracowników, "Kobra" zatrudnił ich tylko po to, by móc się nad nimi znęcać i pastwić. W aktach sprawy napisano o drastycznych przypadkach sadyzmu: przebiciu dłoni długopisem czy zmuszaniu pracownika do biegania nago wokół siedziby firmy (groził mu przy tym gwałtem lub śmiercią jego córki). Jak opowiadał reporterowi "Superwizjera" były pracownik Marka W., "była przemoc i psychiczna, i fizyczna. Było kopanie, duszenie, bicie". Wspominał przy tym: - Sprawiało po prostu temu człowiekowi przyjemność, że się znęcał, że bił. Z takich najgorszych rzeczy to było zamykanie mnie w pakamerze na terenie firmy. Łańcuch na drzwiach, zamknięte, zero wyjścia. Przez sobotę i niedzielę nie zrobiłem zakupów, siedziałem, ja to nazywam, za przeproszeniem, o suchym pysk.

"Gazeta Wyborcza" przytacza historię wysłania służbowo do Zielonej Góry jednej z pracownic. Gdy zapytała, w jaki sposób ma tam dotrzeć, ten odpowiedział, żeby wykazała się rozumem, po czym stwierdził: - Zrobisz komuś loda to Cię zawiezie za darmo. Gdy odmówiła, ukarał ją odjęciem 500 zł z pensji.

Dwie z zatrudnionych przez siebie kobiet milioner gwałcił przez lata. Pierwszej z nich miał podać nieustalony środek odurzający, po czym stosując przemoc doprowadził do aktu seksualnego. Następnie jeszcze kilkukrotnie doprowadzał do seksu z nią, za każdym razem grożąc jej, że jeśli odmówi to skrzywdzi zarówno ją, jak i jej dziecko. Drugą kobietę gwałcił przez lata twierdząc, że jeśli mu odmówi to rozwiesi w mieście jej nagie zdjęcia, które trzyma w swoim sejfie.

Inni pracownicy w rozmowie z "GW" wspominali taki sytuacje jak:

- nakaz kupna 10 pudełek zapałek w 5 min, gdzie każde z nich miało mieć inny obrazek a pracownik miał przynieść za to fakturę
- wzywał podwładnych do swojego gabinetu i sprawdzał, czy stoją prosto pod drzwami
- dawał zadania nie do wykonania jak np. znaleźć w 10 min bilet do RPA za mniej niż 1000 zł (gdzie brak wyników skutkował karami finansowymi)
- nakaz używania długopisów wyłącznie z niebieskimi wkładami

Pracownicy przyznają, że nie odchodzili z firmy w obawie przed konsekwencjami. Nie mogli tego zrobić, gdyż groziły im za to wielkie kary finansowe, ponieważ przyjmując pracę zgadzali się oni, podpisując umowę o pracę, składać podpis również pod wekslami in blanco. Ponadto co odważniejszych, którzy mimo to podjęli taki próbę, "Kobra" bił i więził.

Obecnie Marek W. przebywa w areszcie w Poznaniu. Śledczy chcą mu postawić kolejne zarzuty: w 2010 roku miał groźbami śmierci próbować wymusić zwrot 1,1 mln złotych długów, miał też próbować wymusić zeznania na świadkach w sprawie swoich nieujawnionych dochodów.   kończyły się wyrokami ośmiu i pięciu lat więzienia. Wtedy też za przestępcą wydano listy gończe. Musiały jednak minąć dwa lata, zanim policji udało się go wytropić i zatrzymać.Stało się to 22 lutego w miejscowości Góra koło Leszna. O szczegółach tej akcji tak opowiedział nam Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji. – Ten pan miał bardzo specyficzne nawyki, dla przykładu nie chodził po pasach, tylko kilkadziesiąt centymetrów obok nich. Zapuścił wąsy i brodę, ale nas to nie zmyliło. To była ciężka operacyjna robota. Mogę powiedzieć, że zatrzymaliśmy go na środku ulicy w samym centrum miasta.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki