Posłaniec śmierci

2008-01-27 21:39

- To było jedno z najpotworniejszych i najtrudniejszych zadań w moim życiu. Stanąć naprzeciwko tych kobiet i patrząc im prosto w oczy, odebrać ostatnią nadzieję, że ich mąż nie wróci do domu - opowiada nam ze łzami w oczach major Wiesław Gasek (44 l.).

 To on po katastrofie CASY 019 w lesie pod Mirosławcem powiadamiał rodziny ofiar o tragedii.

Większość oficerów, którzy zginęli, to jego znajomi i przyjaciele. - Z poległej dwudziestki 15 było żołnierzami naszej brygady. Znałem wszystkich osobiście, a z kilkoma z nich utrzymywałem prywatne kontakty - mówi. Nie kryje, że sama rozmowa o tragedii bardzo dużo go kosztuje.

Straszna posługa

Gdy w ubiegłą środę przed 20.00 dowiedział się, że spadł samolot, jak większość żołnierzy ze Świdwina pojechał od razu do jednostki. W olbrzymim napięciu wszyscy czekali na szczegółowe informacje o katastrofie. -Mieliśmy nadzieję, że wszystko będzie dobrze, że ci, którzy samolotem lecieli, ocaleją! - opowiada major.

- Ogrom tego nieszczęścia nas przerósł! Nawet w najgorszych przewidywaniach nikt z nas nie dopuszczał myśli, że wszyscy zginą, że Pan Bóg nikomu nie pozwoli na ocalenie! - mówi.

Gdy koledzy z Mirosławca potwierdzili, że z katastrofy nikt nie ocalał, podjęto decyzję, że trzeba poinformować o tragedii rodziny ofiar.

- Mogłem odmówić. Ale ktoś musiał iść do tych kobiet. Tym bardziej że zdawałem sobie sprawę, jak przeraźliwie cierpią, żyjąc w niepewności atakowane sprzecznymi informacjami. W tej strasznej posłudze wzięli udział jeszcze dwaj oficerowie - lekarz i oficer sztabu - wszyscy w wyjściowych mundurach.

Przygotowano w odwodzie karetkę pogotowia, leki uspokajające i psychologa.

Tylko u nich paliły się światła

Gdy docieraliśmy do domów, w których mieszkały rodziny naszych zmarłych tragicznie kolegów, nie mieliśmy żadnego problemu, by odnaleźć ich mieszkania. W nocy ze środy na czwartek tylko u nich paliły się światła - opuszcza nisko głowę, aby zakryć łzy, które ciekną mu po policzku. - Nie będę mówił, co działo się w domach kobiet, które odwiedziłem. To bardzo osobiste. Swoją wizytą odebraliśmy im nadzieję na cud - dodaje smutno.

Po doświadczonym oficerze widać, jak bardzo osobiście przeżył tę tragedię.

Nasi koledzy zostaną pochowani w najodleglejszych zakątkach naszego kraju. W Kołobrzegu, w Pile, w Warszawie. Będzie mi naprawdę trudno wszystkim zapalić świeczkę 1 listopada albo w rocznicę tej tragedii, ale zrobię wszystko, by pamięć o tych wspaniałych ludziach nigdy nie zagasła - zapewnia nas uroczyście.

Po katastrofie pod Mirosławcem poza kilkunastoma wdowami pozostało 31 sierot.

Co zawiera czarna skrzynka samolotu?

Eksperci wciąż badają przyczyny tragedii pod Mirosławcem.

Dopiero w sobotę wieczorem udało się wydobyć ciało ostatniej z ofiar katastrofy samolotu CASA nr 019 ze spalonego wraku.

Szczątki ofiar zostały przewiezione do zakładu medycyny sądowej w Szczecinie. Identyfikacja większości ofiar będzie możliwa jedynie na podstawie analizy próbek DNA.

Jak ustalił "Super Express", członkowie kierowanej przez płk. Zbigniewa Drozdowskiego komisji MON wyjaśniającej przyczyny katastrofy podzielili się na trzy zespoły.

Pierwszy wciąż pracuje na miejscu, w którym rozbił się samolot z 20 oficerami na pokładzie.

Druga grupa bada szczątki maszyny, które na bieżąco są przewożone do jednego z hangarów na lotnisku w Mirosławcu.

Trzeci zespół specjalistów z Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych analizuje zapisy z czarnej skrzynki. Oprócz 29-osobowej komisji MON w badaniu przyczyn środowej tragedii bierze udział trzech ekspertów z firmy EADS CASA, producenta samolotu. Przedstawiciele hiszpańskiej fabryki są już na miejscu katastrofy.

Jak ujawnił przedstawiciel Dowództwa Sił Powietrznych, prawdopodobnie jeszcze w tym tygodniu zapisy z czarnej skrzynki będą odczytane.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki