Poszła do fryzjera i zginęła w szambie

2014-11-21 3:00

Nic nie zapowiadało nieszczęścia. Teresa Filipiak (42 l.) z Żabina (woj. mazowieckie) jak co dzień przygotowała śniadanie, dopilnowała odbioru mleka z porannego udoju, zrobiła zakupy, poszła do fryzjera i... zniknęła bez śladu. Po dziewięciu miesiącach zwłoki zaginionej odkrył jej syn w przydomowym szambie.

Pani Teresa po raz ostatni była widziana 19 lutego na własnym podwórku, jak szła do obrządku zwierząt. - Zniknęła, jakby śnieg się rozpuścił - mówi załamany mąż kobiety, Jan Filipiak (50 l.).

Poszukiwania prowadziła policja oraz bliscy i znajomi zaginionej. Rodzina wynajęła nawet prywatnego detektywa i jasnowidza. Wszystko na nic. - Mijały miesiące, a w nas ciągle tliła się nadzieja, że Teresa się odnajdzie - opowiada pan Jan.

Na początku listopada mężczyzna z synem Kamilem (19 l.) zabrali się za opróżnianie szamba, do którego spływa gnojowica z obory. 19-latek otworzył właz i już chciał włożyć do środka rurę beczkowozu, gdy nagle krzyknął przerażony: - Tato, tam chyba jest mama!Ciało kobiety było mocno posunięte w rozkładzie. Rodzina rozpoznała ją po ubraniu.

Zobacz też: Long Island. Samolot spuścił szambo na ludzi

- Nie mogę zrozumieć, jak moja żona mogła tam wejść albo wpaść!? Jak ona zmieściła się przez otwór szamba? Jak dała radę zamknąć za sobą pokrywę? - zalewa się łzami pan Jan. Śledczy, którzy zajęli się tą tajemniczą sprawą, nie wykluczają samobójstwa ani morderstwa.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki