Budynek spalił się od zwarcia w instalacji elektrycznej. Na szczęście gdy wybuchł pożar, nikogo z czteroosobowej rodziny Morozowów nie było w domu. Płomienie zauważył ojciec pana Romana, Jan (60 l.), który w tym czasie przebywał w bani, czyli przydomowej rosyjskiej saunie. Zanim nadjechała straż pożarna, z domu została kupa gruzu. - Straciliśmy wszystko. Dom wybudował jeszcze mój dziadek. Zacząłem go remontować. Specjalnie wyjechałem do Niemiec, aby zdobyć na to pieniądze. Teraz to wszystko na nic - załamuje ręce mężczyzna.
Szok po stracie domu przeżyła matka 25-latka, Irena (48 l.), która przebywa teraz pod opieką swojej siostry w Augustowie. - Lekarz ostrzegł nas, że mama nie powinna oglądać tego rumowiska - mówi Roman. Młody mężczyzna marzy, by odbudować dom. Liczy na pomoc dobrych ludzi.