Prof. Brunon Hołyst

i

Autor: Mirosław Noworyta

Prof. Brunon Hołyst: Bieda sprzyja samobójstwom

Kiedyś samobójstwo miało charakter elitarny, dziś to zjawisko dość demokratyczne - mówi prof. Brunon Hołyst

"Super Express": - Od kilku lat można zaobserwować większą liczbę samobójstw w Polsce. Polacy nie chcą żyć?

Prof. Brunon Hołyst: - W 2009 roku odnotowano aż 6474 samobójstwa. W kolejnych dwóch latach liczba ta również przekraczała 6 tysięcy.

- Od 2009 roku samobójstwo popełniło w Polsce ponad 20 tysięcy osób. Jak w tej niechlubnej statystyce wypadamy na tle Europy?

- Polska jest mniej więcej pośrodku, nasz współczynnik wynosi około 15 przypadków na 100 tysięcy mieszkańców w skali roku. Dużo samobójstw popełniają obywatele Estonii, Litwy, Łotwy, jeszcze do niedawna również Węgier i Finlandii.

- Mamy podobne tempo wzrostu liczby samobójstw jak Grecja. Wcześniej Grecy nie uchodzili za kraj, gdzie jest dużo samobójstw.

- Grecja była uważana za kraj szczęśliwości, gdzie ludzie cieszą się życiem, a słońce ma dobry wpływ na szyszynkę mózgową.

- Może więc czynnik ekonomiczny ma większy wpływ na wzrost liczby samobójstw?

- Wszelkiego rodzaju złe wieści o ekonomii czy o nadchodzącym kryzysie mogą przyspieszać podjęcie decyzji o popełnieniu samobójstwa. Czynniki makroekonomiczne mogą mieć bezpośrednie i negatywne przełożenie na budżety domowe. Na pewno nie jest działaniem profilaktycznym zapowiadanie, że będzie źle.

- Czym kierują się samobójcy w Polsce?

- Nie można mówić o jakiejś jednej przyczynie. Ale możemy mówić o czynnikach, które wpływają na motywacje tych samobójstw. Często to są choroby, zarówno anatomiczne, jak i psychiczne. Drugą przyczyną są konflikty rodzinne. Trzecią motywy ekonomiczne, związane z problemami bezrobocia, bezdomności, brakiem perspektyw życiowych i pauperyzacją społeczeństwa.

- Ludzie popełniają samobójstwa z biedy?

- Bieda, obszary nędzy niestety systematycznie się rozszerzają. Obserwujemy też w społeczeństwie coraz powszechniejszy brak pewności jutra. Bardzo ważny jest też czynnik związany z rozwojem cywilizacji. Wiele osób żyje na marginesie ogólnego postępu, nie potrafią dostosować się do nowych warunków.

- Czyli problem wykluczenia społecznego?

- Właśnie. Zawrotne tempo współczesnego życia niszczy człowieka. Jeszcze inną kategorią są samobójstwa z nieodwzajemnionej miłości. To od 10 do 15 proc. wszystkich.

- Statystyki wskazują, że dużo częściej na taki krok decydują się mężczyźni. Na 11 przypadków wśród mężczyzn przypadają tylko dwa wśród kobiet.

- Polska jest krajem o najniższym współczynniku samobójstw kobiet. W naszej kulturze mężczyzna odpowiada za gospodarstwo domowe, za jego rozwój i bezpieczeństwo, również finansowe. Głowa rodziny - mężczyzna, który nie pracuje, może czuć się sfrustrowany. W przypadku kobiet jest inaczej. Kobieta, która zajmuje się domem, nie jest aż tak narażona na społeczny ostracyzm. Najwięcej samobójstw popełniają mężczyźni w wieku od 30 do 43 lat.

- Dlaczego akurat oni?

- To grupa najbardziej zaangażowana zawodowo. Są najbardziej narażeni na stres, podejmują ważne decyzje, mają największe aspiracje, które nie zawsze udaje się zrealizować. Trzeba też powiedzieć, że kobiety w Polsce są silne psychicznie, dłużej żyją, popełniają mniej przestępstw i chyba są mniej uwikłane w konflikty współczesnego świata. Od mężczyzny się oczekuje, że on będzie zarabiał, a od kobiety niekoniecznie. Stąd presja spada głównie na mężczyzn, z których wielu nie potrafi sobie z nią poradzić.

- Mamy więc słabych psychicznie, poddanych presji społecznej mężczyzn. Kto jeszcze uzupełnia portret potencjalnego samobójcy?

- Można mówić o grupach podwyższonego ryzyka suicydalnego. Jedną z takich grup są osoby starsze, w wieku powyżej 70. roku życia. Są to osoby stare, chore i biedne. Czują się niepotrzebne. Często są samotne, pozbawione rodziny. A rodzina jednak stanowi oparcie. Inną grupą, już bez wyróżnika wieku, mogą być osoby chore, bez perspektyw życiowych i bez szans na leczenie. Kolejna grupa to osoby, które utraciły pracę. Postawione są w sytuacji, w której nie wiedzą za bardzo, co mają zrobić, są bezradne, bezwolne. Pojawiają się różnorakie tarcia w rodzinie, ktoś taki traci w domu poważanie u żony, dzieci, teściów.

- Jak dużą część wszystkich samobójstw stanowią zdarzenia w środowisku nieletnich?

- To jest około 11-12 proc. W ich grupie najczęstsze powody to niepowodzenia w szkole, konflikty rodzinne i zawód miłosny. U nastolatków samobójstwa równie często popełniają chłopcy, jak i dziewczynki. Nie ma tej dysproporcji, jaką obserwujemy u dorosłych kobiet i mężczyzn.

- Czy są grupy społeczne, w których takie tragedie zdarzają się częściej niż w innych?

- Popełniają je przedstawiciele wszystkich grup społecznych. Kiedyś samobójstwo miało charakter elitarny, dziś to zjawisko dość demokratyczne. Najczęściej są to osoby z podstawowym i średnim wykształceniem, niewykwalifikowani robotnicy, również rolnicy. Mówi się też, że np. górale najczęściej popełniają samobójstwa, gdy wieje wiatr halny.

- Oprócz wzrostu samobójstw zanotowano również wzrost liczby prób samobójczych...

- Mamy około 40-50 tysięcy prób samobójczych rocznie. Ich zawsze jest dużo więcej i nie wszystkie da się ująć w statystykach. Temat samobójstwa to temat tabu. W statystykach są tylko te przypadki, kiedy przyjechał lekarz, zawiadomił policję. Jest mnóstwo przypadków, które później stają się skrzętnie skrywaną tajemnicą rodziny, zamkniętą w czterech ścianach domu.

- Próby samobójcze mają zwrócić uwagę otoczenia, a niekoniecznie pozbawić życia?

- Traktujemy je jako próby samobójcze, ale można się dopatrywać w nich motywów instrumentalnych. Takie próby niestety często kończą się śmiercią, mimo że te osoby tak naprawdę wcale jej nie chcą.

- Popełnienie samobójstwa częściej jest działaniem pod wpływem impulsu czy raczej jest to jakiś wydłużony w czasie proces podejmowania decyzji?

- To jest sekwencja czynników. Myśli samobójcze nie pojawiają się znikąd, na to składa się całe curriculum vitae. Uważam, że ludzie nie chcą umierać, raczej są sytuacje, w których uznają, że nie mogą kontynuować życia. Osoby, które mają skłonność do takiego czynu, mogą podjąć decyzję pod wpływem impulsu. U innych taki pomysł rodzi się w dłuższym okresie czasu. Dopiero w sytuacjach, gdy następuje traumatyczne wydarzenie, takie jak na przykład śmierć osoby bliskiej, kalectwo albo trwałe uszkodzenie ciała, to może nastąpić dość szybko. Szczególnie przy niezbyt dużej odporności psychicznej.

Prof. Brunon Hołyst

Prezes Polskiego Towarzystwa Suicydologicznego

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki