PRUSKA WIELKA: Rozjechałem się własnym traktorem

2011-09-08 22:18

W rękach nieostrożnego kierowcy nawet traktor może stać się narzędziem zagłady. Przekonał się o tym na własnej skórze 33-letni rolnik spod Augustowa (woj. podlaskie). Najpierw po ciemku wjechał ciągnikiem w ogrodzenie z drutu. A kiedy wysiadł, by wyplątać maszynę, ta ruszyła i przejechała po nim swym wielkim kołem.

- To cud, że przeżyłem - drapie się w głowę Dariusz Głowacki (33 l.) ze wsi Posielanie. Mężczyzna trafił z licznymi obrażeniami do szpitala w Augustowie. Jego życiu nie zagraża już niebezpieczeństwo.

Sam wypadek pan Darek przypomina sobie z trudem... - Miałem kopać ziemniaki, ale mój ciągnik się popsuł, więc pożyczyłem traktor od sąsiada - opowiada.

Kiedy mężczyzna zjeżdżał z łąki w Pruskiej Wielkiej, było już po zmroku. Traktorzysta wjechał w elektrycznego pastucha, czyli podłączony do prądu przewód ogradzający cały teren. - Nie zapaliłem świateł i nie zauważyłem przeszkody - przyznaje.

Gdyby nie sąsiad, byłoby po mnie

Rolnik wysiadł z kabiny i zaczął wyplątywać koła z pułapki. I wtedy traktor nagle ruszył. Pan Darek znalazł się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Przygnieciony wielkim kołem nie mógł oddychać. - Zdążyłem tylko krzyknąć i więcej nic nie pamiętam. Na szczęście mój krzyk usłyszał sąsiad, bo inaczej byłoby po mnie - kończy opowieść mężczyzna. Najchętniej wstałby z łóżka i wrócił do domu, ale nie może.

- Na wsi wykopki, kukurydzę trzeba zbierać, a ja cały połamany - załamuje ręce.

Sprawą wypadku zajęła się także policja. - Na razie sprawdzamy wszystkie okoliczności tego zdarzenia, a przede wszystkim, czy mężczyzna był wtedy trzeźwy - mówi podinsp. Andrzej Baranowski (41 l.) z podlaskiej policji w Białymstoku.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki