Przez Unię zapłacimy więcej za światło. WYCOFANE żarówki 60 W były TANIE i WYDAJNE

2011-09-09 18:00

Urzędasy z Brukseli prostowały już banany, wytyczali długość ogórka oraz określali kształt i kolor jabłek. A odkąd zabrali się za żarówki, ze sklepowych półek i naszych mieszkań zniknęły już 100- i 75-watowe, a ostatnio też popularne "60". I choć Unia tłumaczy, że zastępujące je świetlówki energooszczędne są pod każdym względem lepsze, to eksperci mają wątpliwości. Bowiem nie dość, że są dużo droższe, to również mocno wątpliwa jest ich energooszczędność, która przy niewłaściwym użytkowaniu może kończyć się wyższymi rachunkami za prąd!

- Wycofanie ze sprzedaży tradycyjnych żarówek jest absurdem. Zwłaszcza, że użytkowanie świetlówek energooszczędnych niekoniecznie jest bezpieczniejsze i tańsze - mówi w rozmowie z "Super Expressem" prof. Łukasz Turski (68 l.), wybitny fizyk z Centrum Fizyki Teoretycznej Państwowej Akademii Nauk.

Jak to możliwe? - Świetlówki, aby były energooszczędne, muszą działać przez dłuższy czas. Wszystko przez zamontowany w nich starter, który na początku działania zużywa ogromne ilości energii. Jeśli włącza się ją i wyłącza na kilkanaście sekund, np. w łazience, to zużywa ona więcej energii niż zwykła żarówka - wyjaśnia ekspert.

Co za tym idzie, zwiększają się również rachunki za prąd.

To jednak niejedyny mankament narzuconych nam świetlówek przez Unię. Przy wydzielanym przez nie świetle łatwiej męczy się wzrok, problemem jest też stosowana w nich rtęć. Jeśli bowiem dojdzie do pęknięcia obudowy, trzeba wykazać się ogromną ostrożnością, by uniknąć zatrucia niebezpieczną substancją. A po zużyciu należy oddać je do utylizacji.

- Termometry zawierające śladowe ilości rtęci zostały wycofane, tymczasem jeśli chodzi o oświetlenie, to Unia nie widzi problemu - wskazuje Turski.

Jednak najbardziej dotkliwą dla kieszeni Polaków wadą świetlówek jest ich cena. "60" kosztowały mniej niż 2 zł, tymczasem za jedną świetlówkę trzeba zapłacić średnio 10 razy więcej!

Nic dziwnego, że ludzie są oburzeni. - Zakaz stosowania żarówek 60-watowych to głupota, bo na czarnym rynku i tak zaraz pojawią się "sześćdziesiątki" z Chin lub Rosji, tak jak to jest z zakazanymi jakiś czas temu "setkami". Ponadto wielu ludzi, zwłaszcza starszych, po prostu nie będzie na nie stać - mówi Rafał Jabłecki (34 l.) z Wysokiego Mazowieckiego (woj. podlaskie).

ŻARÓWKI ENERGOOSZCZĘDNE - nowe znaczy gorsze

Przy krótkim użytkowaniu zużywają więcej energii niż tradycyjne żarówki

Zawierają szkodliwą rtęć, która może być niebezpieczna dla zdrowia

Ludzkie oko gorzej znosi emitowane przez nie światło i szybciej się męczy

Ich cena jest od kilku do nawet kilkudziesięciu razy wyższa niż tradycyjnych żarówek

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki