Rozkochał, okradł, porzucił...

2008-01-28 23:43

To historia jak z filmu. Zabrzański amant uwodził naiwne kobiety.

Gdy myślały, że czeka je prawdziwa idylla, przychodziło otrzeźwienie. Panie zostawały ze zranionym sercem i pustymi kieszeniami...

Kiedy pani Ewa (28 l.) dwa lata temu poznała Krzysztofa N. (28 l.), myślała, że niebiosa zesłały jej raj na ziemi. Młody, przystojny, wykształcony. No i z własną firmą. Taki był Krzysztof. Przynajmniej taki się wydawał.

Nie mogła się oprzeć

- On był kontrahentem naszej firmy. Tak go poznałam - opowiada pani Ewa. - Gdy zaczął przynosić kwiaty, słać miłosne SMS-y, nie mogłam się mu oprzeć - rozmarza się kobieta.

Mężczyzna zdobywał zaufanie swojej ofiary przez ponad rok. Były i czułe słówka, i drobne prezenty. - Przy nim naprawdę czułam się bezpiecznie - opowiada kobieta. - To była wielka miłość. Czułam, że jest mi przeznaczony - przyznaje pani Ewa.

Krzysztof N. kompletnie zauroczył swoja ofiarę. Obiecywał ślub i budowę domu. Koszmar przyszedł po roku.

- Poprosił mnie o pożyczkę - wspomina pani Ewa. - Dałam mu pieniądze bez wahania, przecież mieliśmy wspólne piękne plany - tłumaczy.

Wiedziały o sobie

Kiedy ze zwrotem pożyczki zaczęły się kłopoty, w głowie kobiety zaświeciła się czerwona lampka. W końcu pewnego dnia świat pani Ewy się zawalił.

- Zatelefonowała do mnie jakaś kobieta - wspomina. - Powiedziała, że chce się spotkać i pogadać. Mój numer miała od Krzysztofa - wyjaśnia pani Ewa.

Gdy spotkała się z tajemniczą nieznajomą, okazało się, że obie panie miały zostać... żonami tego samego człowieka. Obie też pożyczyły mu duże pieniądze.

- Wiedziałyśmy o sobie. On mówił, że ta druga jest jego księgową. Z kolei ją przekonywał, że jestem jego sekretarką - opowiada Beata (20 l.). To właśnie ona zadzwoniła do pani Ewy. - Ale byłyśmy naiwne... - wzdycha Beata.

Beatę znajomość z Krzysztofem N. kosztowała około 10 tys. zł. Siedem tysięcy były warte przedmioty, które zabrał z jej mieszkania. Reszta to pożyczka z banku, którą wzięła na prośbę ukochanego. I którą trzeba spłacić.

Pozostał sentyment

- Chyba już nigdy nie odzyskam zaufania do mężczyzn - przyznaje Beata.

Skrzywdzone kobiety zawiadomiły policję. Krzysztof N. wpadł w jednym z zabrzańskich hoteli. Balował tam za pieniądze skradzione swoim ofiarom.

- Na razie wiemy o trzech oszukanych w ten sposób kobietach - mówi aspirant Marek Wypych z zabrzańskiej policji. - Mężczyzna został już tymczasowo aresztowany - dodaje.

- Nigdy mu tego nie wybaczę - podkreśla pani Ewa. - Ale ciągle jeszcze mam do niego sentyment - dodaje po chwili. - Chciałabym, żeby posiedział ze 20 lat - mówi przez łzy Beata. - On strasznie mnie skrzywdził. Jak można być takim zimnym oszustem? - kręci głową młoda kobieta.

Imiona bohaterek zostały na ich prośbę zmienione

Ofiar może być więcej

Oszukanych kobiet może być więcej. Policjanci proszą o kontakt wszystkie osoby, które stały się ofiarami Krzysztofa N. Kontaktować się można z Komendą Miejską Policji w Zabrzu, tel. (0-32) 277-92-55.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki