SEKCJA ZWŁOK: Madzia z SOSNOWCA umarła od UDERZENIA W GŁÓWKĘ

2012-02-07 8:21

Madzia (†6 mies.) z Sosnowca mogła umrzeć w sposób, w jaki przedstawia to jej matka, Katarzyna W. (22 l.) – w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Takie wnioski wynikają ze wstępnych jeszcze wyników sekcji zwłok dziewczynki. Prokuratorzy z Katowic, którzy prowadzą śledztwo, zastrzegają jednak, że na razie nie wykluczają żadnego scenariusza tragicznych wydarzeń z 24 stycznia.

Tragedia półrocznej dziewczynki poruszyła całą Polskę. Wszyscy kibicowali najpierw poszukiwaniom zaginionego dziecka, kiedy wreszcie znaleziono jego ciało, zachodzili w głowę, jak doszło do śmierci Madzi. Czy jej matka, Katarzyna W., kłamie jak wiele razy wcześniej, twierdząc, że był to wypadek? Przecież sama przyznała się detektywowi Rutkowskiemu, że już na początku ciąży chciała oddać dziecko albo je gdzieś zostawić. Może więc teraz działała z premedytacją... Te wątpliwości miała rozstrzygnąć sekcja zwłok dziecka. Miała rzucić nieco światła na urazy, jakich doznała dziewczynka, i wskazać, co dokładnie było przyczyną jej śmierci. Według Katarzyny W. Madzia miała wyślizgnąć się z jej rąk, uderzyć główką w wysoki próg sypialni i stracić życie. Reszta działań matki – ukrycie zwłok dziecka oraz mistyfikacja z napadem i porwaniem miała być spowodowana paniką i strachem przed karą.

Sosnowiec: ZNICZE i MASKOTKI w miejscu GDZIE leżało CIAŁO MADZI. Mieszkańcy Sosnowca WSTRZĄŚNIĘCI: To zbezczeszczenie zwłok - ZDJĘCIA>>>

Prokuratura już wcześniej oskarżyła matkę o nieumyślne spowodowanie śmierci Magdy. Wczorajsze wyniki sekcji zwłok nie spowodowały konieczności zmiany tych zarzutów. – Wstępne wyniki oględzin zewnętrznych i wewnętrznych ciała dziecka nie dają podstaw do podważenia wersji wydarzeń, którą podaje matka dziecka – mówiła wczoraj prokurator Marta Zawada-Dybek, rzeczniczka prokuratury Okręgowej w Katowicach.

– Przyczyną śmierci dziewczynki był tępy uraz tyłogłowia – sprecyzowała. Jak doszło do uderzenia w główkę? Na razie nie wiadomo. Pewne jest tylko, że Madzia nie zginęła od zimna, zagrzebana pod zamarzniętymi liśćmi i gruzem w zrujnowanym kolejowym budynku na skraju parku Żeromskiego w Sosnowcu. Prokuratura zastrzega, że po pierwsze trzeba poczekać na pełny protokół sekcji zwłok, po drugie na wyniki kilku innych badań, które będą wykonane w najbliższym czasie. – Mamy nadzieję, że dzięki tym wynikom poznamy mechanikę powstania urazów martwej dziewczynki – zapowiada Marta Zawada-Dybek. Prokuratorzy podkreślają, że każde nowe informacje mogą zasadniczo zmienić ustalenia śledztwa.

Dziadek MADZI z Sosnowca o Katarzynie W: OSZUKAŁA NAS wszystkich!>>>

Badany jest przede wszystkim wątek zakładający, że Katarzyna W. mogła mieć kogoś, kto jej pomagał w ukryciu ciała córeczki. – Nie wykluczamy ponownych przesłuchań, zamierzamy przeprowadzić czynności z aresztowaną matką, m.in. eksperyment procesowy – mówiła rzecznik prokuratury. Dodała też, że z dotychczasowych ustaleń nie wynika, aby jakaś inna osoba była świadkiem śmierci dziecka. Tymczasem Bartłomiej Waśniewski (23 l.), ojciec Madzi, wyrzuca sobie, że feralnego dnia zostawił córeczkę z żoną same. – Kiedy wychodziliśmy z wózkiem z mieszkania, wszystko było w porządku. Sam się bawiłem z Madzią, żyła. Nieszczęście musiało się stać po tym, jak się rozstaliśmy przed blokiem.

Ja pojechałem do moich rodziców. Kasia miała ruszyć do swojej matki. Ale musiała wrócić do domu, aby wziąć pieluchy, o których zapomniała. Nie wiem, co się wydarzyło w mieszkaniu, przecież mnie tam nie było. A z żoną nie miałem kontaktu od czasu, gdy detektyw przekazał ją policji – mówi nam załamany Bartek. Na miejsce, gdzie matka ukryła zwłoki dziecka, wciąż schodzą się ludzie, by zapalić znicze, zostawić maskotki i odmówić modlitwę. Emocje nie opadają, bo trudno im znaleźć usprawiedliwienie dla postępowania Katarzyny W.

Matka Chciała się zabić?

Katarzyna W. (22 l.), oskarżona o nieumyślne spowodowanie śmierci małej Madzi (†6 mies.), jest w areszcie. – Siedzi w trzyosobowej celi pod nadzorem kamer – powiedziała nam ppłk Luiza Sałapa, rzecznik Służby Więziennej. Mimo to wczoraj próbowała popełnić samobójstwo, albo przynajmniej zwrócić uwagę na siebie. Podobno zostawiła też list. – Podejrzana powiedziała, że połknęła proszek do mycia naczyń, który jest na wyposażeniu celi. Rutynowo wezwano pogotowie. Nie stwierdzono zagrożenia dla życia i zdrowia osadzonej – poinformowała rzecznik katowickiej prokuratury Marta Zawada-Dybek.

Katarzynie W. grozi 5 lat pozbawienia wolności i ciężki los za kratkami. – Sprawa jest znana i nie uda się ukryć przed więźniami, kim jest ta osoba – mówi dr Robert Parol, specjalista pedagogiki penitencjarnej z Akademii Pomorskiej w Słupsku. – Jej życie za kratkami będzie bardzo trudne, bo osoby, które dopuszczają się przestępstw wobec dzieci, są na dnie hierarchii więziennej. Więźniowie będą uprzykrzać jej życie – poszturchując ją, wyzywając, ciągle przypominając, co zrobiła. Możliwe, że nie będzie mogła jeść z innymi przy jednym stole. Dlatego może dochodzić do prób okaleczania się, ukarania samej siebie – tłumaczy ekspert.

Marta Zawada-Dybek z Prokuratury Okręgowej w Katowicach: Czekamy na kolejne badania

Wyniki sekcji zwłok, które dzisiaj przedstawiamy, są wstępne. Nie dają podstaw do

podważenia wersji, którą podała matka. Przyczyną zgonu był tępy uraz tyłogłowia. Zlecono kolejne badania, które zostaną przeprowadzone w najbliż-szym czasie. Niestety, nie wszystkie okoliczności sekcji mogą być teraz ujawnione. Oczekujemy na opinię ostateczną.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki