Dramat pana Andrzeja! Skatowali go w sądzie, bo nie dał się przeszukać

2015-04-16 9:25

Złamany nos, zmasakrowana twarz, ogromne krwiaki na ciele... To robota brutalnych ochroniarzy, którzy strzegą Sądu Okręgowego w Koszalinie. - Skatowali mnie, bo nie dałem się przeszukać - mówi Andrzej Wiśniewski (55 l.), który przyszedł do sądu na rozprawę rozwodową, a wylądował u lekarza.

Pan Andrzej to twardy jegomość, czuły na punkcie honoru oraz praw obywatelskich. Uważa, że sądowym ochroniarzom, którzy przecież nie są policją, nic do jego tożsamości. - Dlaczego jakiś obcy typ ma wiedzieć, że się rozwodzę, a potem macać mnie jeszcze wykrywaczem metalu? - pyta retorycznie i opowiada z oburzeniem, jaką cenę zapłacił za swoje przekonania. Bo nie dość, że został brutalnie pobity, to jeszcze uznany za agresora i skazany za naruszenie... nietykalności ochroniarzy!

- Ani się spostrzegłem, jak wywlekli mnie do holu przy wejściu do sądu. Obalili na podłogę i zakuli w kajdanki jak jakiegoś terrorystę. Od jednego dostałem cios w twarz. Zalałem się krwią. Potem się okazało, że złamali mi nos! Byłem cały poobijany, twarz miałem opuchniętą, a na nogach ogromne fioletowe krwiaki - relacjonuje mieszkaniec Koszalina. Wszystko to można przeczytać w obdukcji lekarskiej, którą pan Andrzej wykonał zaraz po zajściu, i zobaczyć na filmie zarejestrowanym przez kamery monitoringu.

I co? To Andrzeja Wiśniewskiego sąd skazał za obelgi kierowane pod adresem ochroniarzy i naruszenie ich nietykalności. - Uznał mnie za agresora, a ja czuję się poszkodowany! - mówi z naciskiem. - Na rozprawę i na ogłoszenie wyroku nie zostałem wpuszczony, bo znów nie pokazałem wezwania i nie poddałem się kontroli. Dowiedziałem się, że zostałem skazany, gdy przyszło do mnie zawiadomienie z sądu, że za zasądzoną, a w konsekwencji niezapłaconą grzywnę, mam odsiedzieć 200 dni w więzieniu.

Czytaj: Dobierał się do 10-letniej dziewczynki. Jej matka pocięła mu twarz nożem

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki