Sąd Okręgowy w Warszawie, który rozpatrywał sprawę z powództwa PO, zakazał dalszej emisji materiału pt. "Kolesie". W ocenie sądu materiał jest nierzetelny i wprowadza wyborców w błąd. Oprócz przeprosin, PiS musi wpłacić także 377 zł jako zwrot kosztów postępowania.
Prawnik, który na sali rozpraw do końca bronił spotu zapowiedział w TVN24, że będzie rekomendował przedstawicielom komitetu wyborczego zażalenie od wyroku. To oznacza, że w sprawie będzie musiał wypowiedzieć się sąd wyższej instancji.
Mariusz Błaszczak, rzecznik PiS zapowiedział, że partia na pewno się odwoła. - Będziemy dowodzili, że wszystkie materiały przedstawione w spocie są prawdziwe - tłumaczy. Jego zdaniem, największym suwerenem jest naród i "to społeczeństwo osądzi, czy mówiliśmy prawdę, czy nie".
Pozew Platformy przeciwko partii Jarosława Kaczyńskiego został złożony w trybie wyborczym, a więc sędzia rozpatrująca sprawę miała tylko 24 godziny na wydanie ostatecznego orzeczenia.
Politycy PO domagali się zakazania emisji reklamówki, w której zarzucono partii Donalda Tuska, że jej działacze dbają wyłącznie o interesy własnych działaczy i ich rodzin.
PO zaskarżyła zwłaszcza fragment, w którym sugerowano, że partia likwiduje stocznie, a firmie senatora Misiaka załatwia "grube miliony". - Dla sądu jest jasne, że to nie rząd likwiduje stocznie. To nie jest wymysł PO, a jedynie konsekwentna realizacja decyzji Komisji Europejskiej. To ona od 2004 roku bada sytuację polskich stoczni i przyznawanie im pomocy rządowej - ogłosił sąd.
Treść oświadczenia, jakie musi opublikować PiS:
"Komitet Wyborczy Prawa i Sprawiedliwości informuje, że w swoim materiale wyborczym w postaci spotu telewizyjnego pt. "Kolesie" podał nieprawdziwe informacje jakoby rząd PO zwalniał pracowników stoczni, załatwiał firmie senatora Misiaka kontrakt na 48 milionów złotych, a firmie żony ministra Grada zlecenie na kwotę 50 milionów złotych oraz jakoby prezydent miasta stołecznego Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz przyznała swoim ludziom nagrodę w wysokości 58 milionów złotych".