Sprawa Olewnika: Policjant nie złapał zabójców, ale dostał awans

2010-02-22 10:47

Za tak skandaliczne błędy i zaniedbania w prowadzeniu śledztwa powinien szukać sobie nowej pracy, ale policja jest wyrozumiała dla swoich funkcjonariuszy! Maciej L., który w 2008 r. usłyszał zarzut niedopełnienia obowiązków służbowych w trakcie poszukiwań Krzysztofa Olewnika, w styczniu został wiceszefem wydziału kryminalnego komendy policji w Płocku.

Nawet nieudolni stróże prawa mogą wspinać się po szczeblach kariery. Bo jak inaczej określić awans funkcjonariusza, któremu skradziono radiowóz z aktami sprawy Olewnika i który podczas odbierania okupu przez porywaczy w lipcu 2003 nie zdołał złapać bandytów?

Patrz też: Sprawa Olewnika: Ojciec pisze dramatyczny list do premiera

O bulwersującym, nagłym zwrocie w karierze mundurowego pisze "Rzeczpospolita". - To skandal, tacy jak on nie powinni pracować w policji - oburza się Włodzimierz Olewnik, ojciec porwanego i zamordowanego przedsiębiorcy z Drobina (woj. mazowieckie).

Maciej L. może jednak liczyć na przychylność przełożonych.

- Pan L. nie jest zawieszony przez sąd ani przez prokuraturę. Pracuje jako policjant, a ja go oceniam jako dobrego funkcjonariusza. To nie żaden awans, ale powierzenie obowiązków - przekonuje Jarosław Brach, komendant miejski policji w Płocku. Na ciążące na L. zarzuty odpowiada: - Istnieje domniemanie niewinności.

Jeśli wierzyć zapewnieniom Anny Lewandowskiej z zespołu prasowego policji, nowa obowiązki Macieja L. nie wiążą się z podwyżką ani awansem w stopniach. Już sam tytuł pełniącego obowiązki wiceszefa wydziału kryminalnego jest jednak powodem do dumy. Kto by jeszcze pamiętał o rażących wpadkach z przeszłości.

>>> Sprawa Olewnika - makabryczne zdjęcia zwłok, wszystko o śledztwie

Co z tego, że awansowany policjant przez trzy lata prowadził nieudolne śledztwo. To nic, że razem z kolegami po fachu nie zabezpieczył śladów biologicznych w domu Olewnika zaraz po porwaniu. Przy awansie nie liczyło się też, że funkcjonariusz nie nagrywał rozmów z porywaczami. Maciej L. nie wyleciał z pracy, nawet gdy nie złapał zabójców, którzy uciekli odbierając 300 tys. euro okupu. Wisieńką na torcie "sukcesów" policjanta była kradzież radiowozu z aktami sprawy.

Karierowicze w policji widać rządzą się własnymi prawami...

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki