STANIĄTKI: 19 sióstr BENEDYKTYNEK przymiera GŁODEM. O. Jan SZEWEK prosi: Ratujcie moje pingwinki

2011-11-28 21:37

Żyją w skrajnym ubóstwie. Brakuje im jedzenia i opału, nie mają nawet butów na zimę. 19 sióstr benedyktynek z klasztoru w Staniątkach (woj. małopolskie) z przerażeniem czeka na nadchodzącą zimę. - Ratujmy "pingwinki", ukochane mniszki Jana Pawła II - apeluje dyrektor centrum informacyjnego zakonów w Polsce, franciszkanin o. Jan Szewek (39 l.).

Już teraz sytuacja wygląda źle. Ogrzewanie zabytkowego klasztoru kosztuje 15 tys. zł miesięcznie. Na taki wydatek zakonnice nie mogą sobie pozwolić. - Śpią więc w kilku koszulach, w zimnych, zagrzybionych celach - opowiada ojciec Szewek. - Prawie wszystkie są chore.

Benedyktynki przez 800 lat żyły według reguły św. Benedykta: "Ora et labora", czyli módl się i pracuj. Utrzymywały się z 700 hektarów ziemi i prywatnej szkoły. Komunistyczne władze odebrały im jednak ziemię i szkołę.

Po upadku PRL-u część ziemi zakonowi zwrócono, ale siostry musiały ją sprzedać. Wszystkie pieniądze poszły na remont klasztornego kościoła. Teraz mniszki próbują zarabiać, piekąc ciastka, wyrabiając chipsy, opłatki i figurki aniołków czy mikołajków. Niestety, nie są jednak w stanie zarobić na utrzymanie.

- Lista potrzeb jest ogromna. To drewno, węgiel, koce, pościel, ręczniki, środki czystości, mąka i cukier - wylicza przeorysza klasztoru, siostra Stefania. W zamian za pomoc zakonnice oferują modlitwy i nocleg w klasztorze.

- Oczywiście w spartańskich warunkach - zaznacza przeorysza. Zamiast wygód, odwiedzający mogą znaleźć w klasztorze ciszę i spokój. - Łatwiej wtedy wejrzeć w swoje wnętrze i odnaleźć sens życia - mówi siostra Stefania.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki