Straci stołek za show?

2008-07-24 16:43

Generał Roman Polko (46 l.) dorabiał sobie na boku. A to nie spodobało się jego przełożonym.

Roman Polko to chyba największy polski twardziel. Kiedyś był komandosem i szefem jednostki specjalnej GROM. Teraz jest wiceszefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego i... showmanem.

W czerwcu Polko poprowadził płatny wykład dla bankowców, na którym uczył ich, jak dobierać współpracowników i przewodzić grupie. Podczas zajęć pokazywał różne slajdy, jeden z nich miał tytuł "Trzymanie się przeszłości może zniszczyć Firmę, ale kultywowanie tradycji może też ją wzmocnić".  Negatywne skutki "trzymania się przeszłości" ilustrowała parodia reklamy słynnej firmy odzieżowej Benetton. Na zdjęciu widać trzy starsze panie w kolorowych moherowych beretach. W dodatku - jak tłumaczy Polko w "Dzienniku" - poszła plotak, że generał kazał strzelać do moherowych beretów i ktoś doniósł o tym prezydentowi. A to musiało mu się nie podobać.

Ale to nie jedyny grzech Polki. Bez zgody przełożonych generał zdecydował, że poprowadzi telewizyjny show "Fort Boyard", który ma być hitem na jesieni w TVP. Wiceszef ma się w nim popisywać swoimi komandoskimi umiejętnościami obok Nataszy Urbańskiej, Anny Popek, Przemysława Salety i Conrada Moreno. Polko ma już doświadczenie w podobnych produkcjach. W 2004 roku prowadził w Polsacie show "Nieustraszeni", gdzie namawiał uczestników programu do robienia różnych obrzydliwych rzeczy, m.in. jedzenia gałek ocznych owiec i siedzenia w pojemniku na śmieci pełnym larw i robaków. Czy to przystoi wysokiemu urzędnikowi państwowemu?

Dlaczego tak doświadczony i poważany specjalista jak Polko decyduje się na takie chałtury, które mogą podważać jego wiarygodność jako urzędnika? Pecunia non olet, a generał - jak przyznaje - potrzebuje pieniędzy. Jest w trakcie rozwodu, a majątek przepisał na zdradzoną żonę. O swojej nowej miłości generał opowiadał nam prawie rok temu, a w lutym pokazał nam swoją córeczkę Dominikę.

Na przebaczenie prezydenta Polko właściwie nie ma co liczyć. "Polko ma jedną szansę na sto, że nie zostanie zdymisjonowany" - powiedziała "Dziennikowi" osoba z najbliższego otoczenia prezydenta. "Musiałby posypać sobie głowę popiołem i przyjść w worku pokutnym z przeprosinami".

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki