Super Historia. I wojna światowa - rzeźnia przemysłowa

2014-06-30 18:26

28 czerwca 1914 roku zastrzelił w Sarajewie arcyksięcia Franciszka Ferdynanda Habsburga i jego żonę. Dwa celne strzały z pistoletu Browning FN M1910 wystarczyły, aby wkrótce zginęło 17 milionów ludzi. Do tego trzeba było jednak przemysłowo-militarnej rewolucji zmieniającej pierwszą wojnę światową w mechaniczną rzeźnię pod gołym niebem.

Wystrzał z pistoletu spiskowca prawdziwie "odegrzmiał pokoleniom". Pierwsza wojna światowa szybko przeszła w lawinę morderczych eksperymentów, sprawiających, że temu, co dotychczas było po prostu walką, coraz bliżej i bliżej było do zagłady. Wojna, która wybuchła w lipcu 1914 roku, nie była tą samą, która skończyła się w listopadzie roku 1918. Zwycięzców i przegranych w tym światowym konflikcie, i tych, którzy go zaczynali, dzieliła przepaść zabójczego postępu.

Wojnę rozpoczęto w starym stylu. Generałowie, zapatrzeni w sukcesy taktyki ofensywnej w wojnie rosyjsko-japońskiej (sprzed dekady), uznali, że także i ten konflikt będzie można zakończyć góra w dwa miesiące. Piechota wspierana przez artylerię, atakująca z furią graniczącą z szaleństwem, miała szybko rozstrzygnąć "całą tę awanturę". Jesienią, według sztabowych przewidywań obu walczących stron, wszyscy mieli być w domu. Tymczasem byli w okopach. Wystawieni na coraz bardziej zabójcze karabiny. Pola Alzacji i Lotaryngii pokryło 250 tysięcy ciał żołnierzy armii francuskiej. Po "rzezi dzieci" (ochotników niemieckich) pod Ypres stało się jasne, że ofensywą wojen już się nie wygrywa. Zmieniły to wzmocniona artyleria zwana "otwieraczem do okopów", karabiny maszynowe, wały ogniowe i oddziały szturmowe (Stosstruppen). Nawały artyleryjskie trwały godzinami, żołnierze ginęli, a fronty ani drgnęły...

Broń masowej zagłady i terror okupacyjny określiły charakter pierwszej wojny światowej. Zdeptano standardy prawa wojennego, a rozmach i odrobina morderczego geniuszu zmieniły zabijanie w zagładę.

Armia niemiecka, maszerując przez Belgię do Francji, paliła wsie, wysiedlała całe miasta. W ciągu dwóch miesięcy 1914 roku zamordowała 6 tys. belgijskich cywilów. 22 kwietnia 1915 roku pod Ypres Niemcy użyli 160 ton chloru, aby "wykurzyć" Francuzów z okopów. W ten sposób przetarli szlaki nowej metodzie zadawania śmierci, potem także używając fosgenu i iperytu. Gaz musztardowy zabijał w minutę. Od 1917 roku zawierał go co czwarty pocisk artyleryjski.

Okopani na wyniszczenie

W 1915 roku rozpoczęła się krwawa wojna pozycyjna, o nieznanym dotychczas stopniu drastyczności - "wojna na wyniszczenie". Okopy były niczym niegojąca się rana biegnąca od kanału La Manche po granice Szwajcarii. Pod Sommą, gdzie bitwa wrzała 4 miesiące, Brytyjczycy stracili ponad 600 tys. żołnierzy, Niemcy niemal drugie tyle. Śmierć kosiła metodycznie. Z okopów, falami, wypadali do szturmu żołnierze widma. Przerażeni czekaniem na kulę pośród szczątków towarzyszy broni, wymęczeni stresem. Raz za razem z nóg ścinały ich karabiny maszynowe. Ci, którzy przeżyli kilka dni na linii frontu, regenerowali się na tyłach, aby zaraz znowu zostać mięsem armatnim w "strefie śmierci". W tej wojnie człowiek stał się "zwierzęciem okopowym" i maszyną do zabijania - z użyciem całkiem nowych maszyn.

Do gry wkroczyły lekkie karabiny maszynowe, granaty ręczne ("cytrynki") i nasadkowe, moździerze okopowe i granatniki. Udoskonalono miotacze ognia, snajperzy dostali do rąk karabin wyborowy z podświetlanym celownikiem optycznym. W związku ze zwiększeniem zasięgu artylerii, zmieniły się fortyfikacje. Z żelbetonu wznoszono twierdze pierścieniowe i stanowiska pancerne. Karierę robił nowy wynalazek: czołg. W ostatnim roku wojny Brytyjczycy mieli trzy brygady czołgowe, liczące po 130 maszyn. Niemcy skonstruowali za to karabin przeciwpancerny. Mauser wz. 1918 przebijał 2,5-centymetrowy pancerz z odległości stu metrów.

Jest postęp, nie ma dymu

Nowoczesna wojna byłaby niemożliwa bez prochów bezdymnych. Użyte w nowych materiałach miotających i kruszących znacznie zwiększyły zasięg broni palnej. Budowano działa z nowych stopów. W trakcie wojny odległość, na jaką strzelały armaty, zwiększyła się pięciokrotnie, osiągając 8 km!

W 1914 roku samoloty zwane "szmatolotami", z silnikami o mocy 100 KM, latały 100 km/h na pułapie do 3 km, zabierając do 300 kg ładunku. W trakcie wojny pojawiły się myśliwce, bombowce, maszyny rozpoznawcze, szturmowe... Moc ich silników zwiększyła się czterokrotnie, były dwa razy szybsze, latały osiem razy wyżej, a ich ładowność wzrosła do 5 ton. Bombardowały miasta, zrzucając jednorazowo nawet 3 tony bomb. W latach 1914-1918 na potrzeby wojny wyprodukowano ok. 140 tys. różnych samolotów. Wtedy też narodził się pierwszy zintegrowany system obrony przeciwlotniczej, wykorzystujący armaty przeciwlotnicze, dalmierze, wysokościomierze, reflektory i nasłuchowniki.

Rozmachu nabrała wojna na morzu, zwłaszcza podwodna. Zaczęto używać bomb głębinowych i sonarów. Ponad 20 tys. osób poszło na dno ze statkami zatopionymi przez okręty podwodne. Nowinki pływały również po powierzchni.

W 1917 roku powstał pierwszy lotniskowiec obsługujący 8 samolotów. Według pierwotnego założenia miał być liniowym krążownikiem, ale w tej wojnie pierwotne założenia skazane były na porażkę. Zakładano np. że wojna będzie krótka, a skończyło się kilkuletnią rzezią. Śmiercią 10 milionów żołnierzy i 7 milionów cywilów, trwałym okaleczeniem ponad 20 milionów osób.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki