Super Historia: Szpieg, który kilka lat grał na nosie bezpiece

2014-08-18 4:00

Historia Hansa Gribla elektryzowała i Polaków, i Niemców. Bratanka honorowego obywatela Szczecina bezpieka śledziła bez powodzenia przez niemal 10 lat. Skutku nie przynosiły skrupulatnie organizowane prowokacje. Wpadł przez... przypadek.

Bezpieka natrafiła na Hansa Gribla w 1951 roku, rozpracowując innego agenta - "Tytusa". Gribel, pilot statku "Julia", miał poprosić przypadkową osobę o przekazanie "Tytusowi" listu z instrukcjami wywiadowczymi. Ubecy w miarę szybko ustalili, że pilotem jest urodzony w 1912 roku w Szczecinie oficer marynarki, bratanek Franza Gribla - honorowego obywatela Szczecina i największego armatora miasta. Rodzina Hansa, który w czasie wojny trafił do angielskiej niewoli, była przekonana, że ten nie żyje. Działał w Związku Pilotów Bałtyckich, dzięki czemu mógł dostarczać Anglikom (mieli go zwerbować już w 1948 roku) informacje o nabrzeżach, portach, miał też dostęp do poczty. W 1950 roku zaczął współpracę również z Amerykanami, a potem z niemieckimi służbami.

Od odkrycia listu przez bezpiekę do Szczecina wrócił dopiero w 1954 r. Żonaty Gribel szybko zwrócił uwagę służb - miało go inwigilować aż ośmiu TW. Był jednak ostrożny i z nikim "podejrzanym" się nie kontaktował. Kontrwywiad ustalił, że Gribel musi zbierać informacje, przewozić pocztę i poszukiwać ludzi do współpracy. Bezpieka przez kilka lat podsuwała agentów bezowocnie próbujących znaleźć na Gribla haka. Mieli jedynie poszlaki.

Zobacz też: Zobacz też: Super Historia. Bitwa pod Szkłowem w całkowitym zaćmieniu

Nie pomogła nawet piękna prostytutka - TW "Zaza", która w hotelu dosypała mu do drinka tabletki nasenne - w przeszukanych rzeczach nic nie było. W 1959 r. zdemaskował go Wilhelm Alhris - niemiecki szpieg zatrzymany przez SB. To finalnie pozwoliło zatrzymać go w lipcu 1960 r. - został podstępnie wywabiony ze statku pod pretekstem telefonu od chorej żony. W jego rzeczach znaleziono m.in. zapiski wywiadowcze. Gribel do niczego się nie przyznał. Siedzący z nim w celi amerykański szpieg niemieckiego pochodzenia, który był tak naprawdę współpracownikiem bezpieki - TW "Maks", zdobył jego zaufanie. Gribel przekazał mu gryps dla Niemców, który bezpieka "przechwyciła". Przyłapany Gribel przyznał się do szpiegowania, ale nie zdradził żadnych nazwisk. W czasie procesu (zaczął się w październiku 1961 r.) powiedział, że zgodził się na współpracę, bo chciał, żeby Szczecin wrócił do Niemiec. Został skazany na dożywocie, później na dodatkowe 15 lat za wypytywanie polskich więźniów o dane wojskowe. Po kilku latach w niejasnych okolicznościach został wymieniony na polskiego agenta.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki