Jak podaje wstępnie policja, do wypadku tramwaju na ul. Piotrkowskiej w Łodzi doszło z winy motorniczego. Nie zatrzymał się na czerwonym świetle, potrącił trzy osoby piesze i uderzył w samochód. Dwie ofiary zmarły na miejscu.
- Kierowca opla, który skręcał z ulicy Radwańskiej w Piotrkowską miał zielone światło. Tramwaj, który powinien stanąć na czerwonym, przejechał przez skrzyżowanie, uderzając w auto. Samochód najprawdopodobniej uderzył w pieszych, którzy przechodzili przez przejście na zielonym świetle - relacjonował w TVN24 jeden ze świadków zdarzenia.
To on udzielał pierwszej pomocy osobom poszkodowanym. Jak mówił, po zderzeniu z samochodem tramwaj pojechał dalej, a motorniczy nie zauważył nawet, że coś się stało. - Dopiero pasażerowie w tramwaju powiedzieli, że coś się stało i motorniczy zatrzymał się około 150 metrów dalej - dodał.
Jego zdaniem motorniczy jechał ze sporą prędkością. Jak dodał, kilka minut wcześniej ulicą Piotrkowską przechodził orszak Trzech Króli. - Gdyby do zderzenia doszło w tym momencie, ofiar mogłoby być znacznie więcej - powiedział.
- 34-letni motorniczy został zatrzymany. Badania wskazują, że miał ponad promil alkoholu. Nie umiał odpowiedzieć na pytania policjantów. Teraz trafi przed oblicze prokuratora. Najprawdopodobniej zostanie przesłuchany po wytrzeźwieniu - poinformował TVN24 przedstawiciel łódzkiej policji.