Szczenięta pogrzebane żywcem. Ocaliliśmy pieski, a weterynarz je zabił!

2014-05-05 9:08

Tego widoku bracia Wiktor (9 l.) i Kuba (7 l.) Zającowie, ich mama Magda Zając (30 l.) oraz ich koledzy Wojtek Nastaj (11 l.) i Gabryś Kiszczak (9 l.) nie zapomną do końca życia. Gdy spacerowali obok domu swojego sąsiada usłyszeli żałosne skomlenie. To małe pieski, żywcem pogrzebane, błagały o ratunek.

Te maleństwa w swoim krótkim życiu tyle przecierpiały. Zaraz po narodzinach zostały odebrane matce i zakopane. Skonałyby w męczarniach, gdyby nie wielkie serce małych chłopców. Wiktor, Kuba, ich mama oraz koledzy Wojtek i Gabryś podczas spaceru usłyszeli piski dochodzące spod ziemi. - To było pełne bólu i przerażenia piszczenie - wspomina pani Magda. Po chwili chłopcy zobaczyli pieska, który łapkami wygrzebywał się spod ziemi. - Maluch pełzł w naszym kierunku - opowiadają chórem. Zaczęli kopać i okazało się, że w głębokim na ok. 40 cm dole jest więcej piesków. Zwierzaki niedawno przyszły na świat i ktoś zakopał je w ziemi. Były zmarznięte i bardzo zmęczone. Jeden z piątki nie przeżył. Pani Magda zadzwoniła na policję. Mundurowi szybko pojawili się na miejscu. Policyjnym czynnościom cały czas przypatrywał się zza siatki sprawca czynu, Władysław M. (88 l.), który sam zgłosił się na policję. Nie potrafił powiedzieć, dlaczego tak postąpił. Żyjące maleństwa zabrał do lecznicy Walenty Ś., miejscowy lekarz weterynarii. Jednak zamiast im pomóc, po prostu je uśpił. Kiedy rano dzwonili do niego policjanci, zwierzaki już nie żyły. Potem Walenty Ś. zapadł się pod ziemię. Nie można go było przesłuchać. - Stan zwierząt pogarszał się z minuty na minutę. Nie miałem co z nimi zrobić. Uznałem, że to najlepsze rozwiązanie - powiedział tylko przez telefon policjantom.

Zobacz: Oni wygrali życie - zobacz największych drogowych farciarzy - WIDEO kompilacja

Wiadomości se.pl na Facebooku

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki