Szczepankowo. Zdzisław R. zabił żonę, pasierbicę i córeczkę z zemsty

2011-08-11 5:00

To była jatka! Zdzisław R. (†51 l.) roztrzaskał kołkiem głowę swojej żonie Beacie R. (†35 l.), potem pasierbicy Klaudii (†13 l.) i córeczce Ali (†4 l.). Na koniec powiesił się w progu domu w Szczepankowie (woj. warmińsko-mazurskie), który spłynął krwią niewinnych ofiar. Zwyrodnialec cztery dni wcześniej wyszedł z więzienia. Siedział za znęcanie się nad rodziną. Pasierbica oskarżyła go o molestowanie i gwałt. - Odgrażał się, że tego nie daruje! - mówią rodzice zamordowanej kobiety, dziadkowie dziewczynek.

Zdzisław G. z więzienia wyszedł w piątek. Zdążył zarejestrować się w Gminnym Ośrodku Pomocy i zacząć pić ze swoimi synami z pierwszego małżeństwa. Im więcej pił, tym większa wzbierała w nim złość na obecną żonę, pasierbicę i córkę. Nie mógł im darować oskarżeń o gwałt i tego, że nie odwiedzały go w więzieniu.

W nocy z wtorku na środę postanowił krwawą zemstę. Odurzony wściekłością i alkoholem ruszył do domu żony. Na podwórku chwycił leżący na ziemi kołek, załomotał do drzwi. Kiedy wystraszona Beata R. otworzyła, powalił ją jednym ciosem.

W morderczym amoku pobiegł do pokoju pasierbicy. Tłukł ją kołkiem, aż z roztrzaskanej czaszki popłynęła krew zmieszana z kawałkami mózgu. Krzyki mordowanej siostry obudziły małą Alę. Bydlak nie darował nawet swojej własnej córce.

Dziewczynka wstawała z łóżka, kiedy w progu jej pokoju stanął ojciec. Na nic zdało się przeraźliwe wołanie o litość. Zdzisław G. bez opamiętania zadawał ciosy 4-letniej Ali, przestał, gdy zmasakrowana upadła na podłogę.

 

Niech gnije w piekle

Kiedy morderca zobaczył swoje krwawe żniwo, opadły w nim emocje. Wiedział jedno - że po tej zbrodni nie może dalej żyć. Przywiązał sznur do belki pod sufitem i założył pętlę na szyję. Zeskoczył z krzesła, na którym stał, i zawisł bezwładnie.

- Jakby przeżył, to bym mu sama gardło podcięła - mówi Halina Bolc, matka i babcia zamordowanych. - Przecież on powinien siedzieć w więzieniu. Córka się go bała, odgrażał się. Dlaczego go wypuścili, to wina policji i prokuratury - pomstuje załamana kobieta. - Niech gnije w piekle - dodaje Zygfryd Bolc, ojciec Beaty R.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki