Szok! Matka przez rok trzymała niepełnosprawną córkę w stajni. Dziewczynie ZGNIŁ pośladek i udo [WIDEO]

2014-12-11 15:11

Aż ciężko uwierzyć w historię, jaka miała miejsce w małej wsi Buczków w Małopolsce. 24-letnia, niepełnosprawna dziewczyna była przez rok przetrzymywana w stajni przez swoją matkę. Skrajnie zaniedbana, z martwicą pośladka i części uda trafiła do szpitala.

Na miejsce wezwane zostało pogotowie oraz policja. Znaleźli oni w stajni jednego z gospodarstw 24-letnią, niepełnosprawną dziewczynę skrajnie zaniedbaną i wykończoną. Pogotowie wezwał kuzyn Anety. - Przyjeżdżam tu czasami, żeby pomóc ją umyć - tłumaczy mężczyzna. Ostani raz odwiedzał swoją kuzynkę dwa-trzy miesiące temu - podaje TVN.

W domu odbywały się wieczne awantury. Matka niepełnosprawnej dziewczyny była wrogo nastawiona do wszystkich. Kłótnie dotyczyły również jej niechęci do mycia się. Kobieta sama nie korzystała z łazienki i nie dopuszczała do niej również swojej córki.

Jak podaje policja w programie "Uwaga!", matka kompletnie nie zajmowałą się córką.  Doprowadziła do jej skrajnego wyczerpania, przetrzymując ją przez rok w okropnych warunkach. - Posadziła swoją córkę na wiaderku i ona siedziała tam cały czas załatwiając swoje potrzeby fizjologiczne - relacjonuje policja. - Po pewnym czasie członek rodziny skonstruował specjalny fotel z wyciętą dziurą. Pod nią było ustawione wiaderko, a więc ta dziewczyna przeniosła się z wiaderka na fotel - dodaje.

Jak podają lekarze, Aneta trafiła do szpitala bardzo zaniedbana. Miała na sobie kilka warstw zawszonych ubrań. Przesiadywanie w jednej pozycji doprowadziło do martwicy mięśnia pośladka i uda. - Ona nie miała całego pośladka prawego i części głównej uda. Nie ma tych mięśni, bo one były martwicze, czarne - wyjaśnia lekarz.

Zobacz: Bili, podtapiali, karmili przez odbyt. Tak Amerykanie traktowali terrorystów za rządów George'a Busha! [BARDZO DRASTYCZNE ZDJĘCIA]

Jak dowiedzieli się dziennikarze programu "Uwaga", matka również była niepełnosprawna umysłowo.

Obie kobiety były pod opieką Gminnego Ośrodka Opieki Społecznej. Jak tłumaczą pracownicy ośrodka, nie dostrzeżono żadnych nieprawidłowości. Okazuje się, żę ciotka Anety dzwoniła do ośrodka z zapewnieniami, że w domu nic się nie dzieje. Pracownikom wystarczyły te zapewnienia, mimo że wedle prawa powinny osobiście odwiedzić dom.

Prokuratura bada, czy pracownicy ośrodka gmnnego nie naruszyli prawa zaniedbując sprawę patologicznej rodziny.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki