Chce to teraz zrobić znany jasnowidz z Człuchowa, Krzysztof Jackowski (44 l.).
- Wyjaśnię tę zbrodnię do końca - zapewnia Jackowski. Nasz reporter towarzyszył jasnowidzowi podczas spotkania z synem zamordowanego. Jackowski był tajemniczy i nie chciał powiedzieć, jakie ma przemyślenia. Zapowiada, że niebawem przeprowadzi kolejną wizję.
17 lipca ubiegłego roku. Chełm Lubelski. Zwłoki Andrzeja Tomzy znajduje w przydomowym ogródku jego znajoma. Policja ustala, że zginął od kuli kaliber 5,56 mm i że pocisk wystrzelony został z kbks-u. I to wszystko, co do tej pory udało się ustalić. Broni, z której strzelał zabójca, nie znaleziono.
Nie widzieli, nie słyszeli
Żaden z mieszkańców leżącej na uboczu ulicy, przy której mieszkał były olimpijczyk, nic nie widział, nie słyszał. Wszyscy byli wstrząśnięci dramatem, bo każdy znał tu Tomzę. W 1960 roku reprezentował Polskę na igrzyskach olimpijskich w Rzymie w strzelectwie. Był nie tylko sportowcem, ale także myśliwym. W Chełmie wybudował strzelnicę, która dziś jest własnością Polskiego Związku Łowieckiego. W domu miał warsztat rusznikarski.
Syn zamordowanego - noszący to samo imię co ojciec - Andrzej Tomza (37 l.) bezradnie przyglądał się śledztwu.
- Policja działa po omacku. Podczas przesłuchania wyczułem, że sam jestem jednym z podejrzanych. Do dziś nie wiem, co stało się z bronią i amunicją, które policja zabrała z domu ojca - mówi syn ofiary.
Zdesperowany zwrócił się o pomoc do Krzysztofa Jackowskiego. W ciągu 20 lat pomógł on w wyjaśnieniu około 600 spraw.
Jasnowidz może pomóc
Syn Andrzeja Tomzy zjawił się w domu jasnowidza z fotografią i koszulą ojca. Jackowski natychmiast zaczął opowiadać o szczegółach związanych z zabójstwem. Syn ofiary potwierdzał kolejne fakty. Umówił się z Jackowskim, że ten odwiedzi dom jego ojca.
Andrzej Tomza liczy na to, że jasnowidz rozwikła zagadkę śmierci, bo ani policja, ani prokuratura nie mają się czym do tej pory pochwalić.