Tomasz Komenda pod prokuraturą we Wrocławiu

i

Autor: Krzysztof Kaniewski

To prywatne śledztwo policjanta uratowało Tomasza Komendę

2018-06-04 10:55

Tomasz Komenda, mężczyzna który 18 lat spędził w więzieniu za zbrodnie, których nie popełnił, nie ma wątpliwości, że swoje uniewinnienie zawdzięcza trzem osobom: policjantowi Centralnego Biura Śledczego oraz dwóm prokuratorom z Wrocławia. Bez ich zaangażowania być może nadal siedziałby w więzieniu.

Jak doszło do tego, że – po tylu latach – znowu wymiar sprawiedliwości zainteresował się sprawą Tomasza Komendy? „Super Express” ustalił, że było to dzieło… przypadku. Kilka lat temu wspomniany policjant CBŚ, pan Radosław (jego nazwiska nie można ujawniać) zamieszkał niedaleko Miłoszyc. Gdy okoliczni mieszkańcy dowiedzieli się, że jest policjantem, zaczęli mu opowiadać o zbrodni. Jedni podkreślali, że Komenda jest niewinny. Inni zwracali uwagę, że przecież sprawców było więcej, że na pewno to byli ludzie z Miłoszyc, bądź okolicznych wsi. Pan Radosław nie zignorował tych informacji. Rozpoczął swoje prywatne śledztwo: rozmawiał z kolejnymi osobami, zbierał informacje, sprawdził miejsce, gdzie doszło do tragedii… W końcu zaczął podejrzewać, że w więzieniu siedzi niewinny mężczyzna, a na wolności wciąż znajdują się sprawcy brutalnego gwałtu i morderstwa 15-letniej Małgosi.

Policjant postanowił wtedy podzielić się swoimi ustaleniami z prokuraturą. To wtedy trafił do Roberta Tomankiewicza i Dariusza Sobieskiego z Dolnośląskiego Wydziału Prokuratury Krajowej. Opowiedział im o wszystkim, co udało mu się dowiedzieć. Na szczęście śledczy nie zlekceważyli wyników prywatnego śledztwa.

Co było dalej? O tym opinia publiczna już wie. - Prokuratorzy wykonali kawał dobrej roboty – mówi nam mecenas Zbigniew Ćwiąkalski, adwokat który reprezentuje Tomasza Komendę. - Wrócili do tej sprawy, ocenili zebrany materiał dowodowy i uznali, że Tomasz Komenda nie mógł być winny zbrodni – dodaje Ćwiąkalski.

Przede wszystkim śledczy zakwestionowali dowody, które miały obciążać Komendę: czyli przede wszystkim ślad po ugryzieniu, który znaleziono na ciele zamordowanej dziewczyny. Już podczas pierwszego procesu biegli mówili, że to mogą być odciski zębów Tomasza Komendy, ale wcale nie muszą. Krytycznie oceniono też kolejny – ważny w procesie – dowód, czyli włosy z czapki, znalezionej obok zwłok. W tym przypadku również wcale nie musiały należeć do Komendy. Tomankiewicz i Sobieski, zwrócili uwagę na to, jak tłumaczył się skazany na dożywocie mężczyzna. Czyli, że zapewniał, że w Miłoszycach nigdy nie był, a Małgosi nawet nie znał. I w końcu, zwrócono uwagę, że przecież Komendzie alibi dawało aż 12 osób, które zapewniały, że w noc gdy popełniano zbrodnię w Miłoszycach, mężczyzna był z nimi we Wrocławiu…

Te wszystkie ustalenia pozwoliły prokuraturze o wystąpienie do Sądu Najwyższego o uniewinnienie Tomasza Komendy. W maju tak też się stało. Teraz Komenda jest wolnym i niewinnym człowiekiem.

Uniewinnienie Komendy nie zamyka jednak sprawy. Przed organami ścigania wciąż jest kolejne zadanie: znalezienie i ukaranie faktycznych winnych zbrodni w Miłoszycach. Na razie w areszcie siedzi Ireneusz M., mężczyzna który bawił się na dyskotece w Miłoszycach w noc, gdy zgwałcono i zamordowano Małgosię. Na wolności wciąż jest przynajmniej jeszcze jeden sprawca.

Prokuratura prowadzi też śledztwo, które ma wskazać, kto łamał prawo gdy wsadzał niewinnego Komendę do więzienia. Na jego wyniki musimy jednak poczekać.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki