TUPOLEW nie miał RADIOSTACJI RATUNKOWYCH. Dlaczego wyłączyli je MIESIĄC PRZED KATASTROFĄ?

2012-11-23 15:34

Wychodzą na jaw kolejne zaniedbania w przygotowabiu tragicznego lotu prezydenckiego samolotu do Smoleńska. Jak pisze GAZETA POLSKA, miesiąc przed 10 kwietnia w TU 154M wyłączono radiostacje ratunkowe. Są one we wszystkich samolotach, bo w przypadku katastrofy wysyłają sygnał odbierany przez stacje ratownicze na całym świecie. Pomagają m.in. ustalić dokładny czas wypadku i szukać wraku. Czy to Rosjanie podczas remontu manipulowali przy radiostacji polskiego tupolewa?

Pytań jest jeszcze więcej, bo okazuje się, że to w Polsce zapadła decyzja o wyłączeniu radiostacji.  Chodzi o dwie radiostacje, zamontowane podczas remontu w Rosji w 2009 r.: przenośną ARM – 406 AC 1 oraz ARM – 406P, zamontowaną na stałe w samolocie.  
Jak przytacza GAZETA POLSKA, w swoim raporcie komisja Millera napisała, że radiostacje zostały wyłączone, bo zakłócały pracę innych urządzeń. „Zabudowana radiostacja awaryjno-ratownicza była wyłączona z powodu zakłóceń, jakie wprowadzała do pracy innych urządzeń pokładowych". Decyzję taką podjął Szef Sekcji Techniki Lotniczej 36 SPLT.

W prokuraturze zeznawał w tej sprawie Pilot Grzegorz Pietruczuk. Mówił, że po remoncie w Samarze, stwierdzono w tupolewie przerwy we wskazaniach odbiorników satelitarnych GPS-1 i GPS-2. Jego zdaniem, powodem zakłóceń mogła być praca radiostacji ratowniczych ARM, zamontowanych przez Rosjan.
Co więcej okazuje się, że naprawa radiostacji wcale nie jest skomplikowana. – Sprawdzenie, czy radiostacja ratownicza zakłóca działanie pokładowego GPS, trwa około pół godziny. Samolot, co do którego istnieje podejrzenie takiej usterki, kieruje się na tzw. płytę kompensacyjną, czyli specjalnie wydzielone miejsce na lotnisku. W Warszawie na Okęciu przeprowadza się zazwyczaj około dwóch takich kalibracji w miesiącu - mówi gazecie specjalista.
Dlaczego więc zamiast usunąć usterkę cały system wyłączono?

Być może ustali to jeszcze prokuratura. Pewne jest natomiast, żeo debranie sygnału pozwoliłoby co do sekundy określić moment katastrofy tupolewa. Jak tłumaczy gazecie  specjalista ratownictwa lotniczego, gospodarzami całego światowego systemu ratunkowego lotniczego i morskiego są trzy kraje: USA, Rosja i Francja. -  – Jeśli w Tu-154 miała miejsce eksplozja, uaktywniłaby ten sygnał, a moment jego wysłania, odnotowany w wielu krajach, odzwierciedlałby faktyczny czas katastrofy - mówi ekspert,  Sygnał polskiego samolotu odebrałyby wówczas m.in. Rosja, Białoruś, Estonia, Litwa, Finlandia, ale też państwa położone daleko od Smoleńska. W Polsce centrum ratownictwa, które odebrałoby ten sygnał, znajduje się w Gdyni.
Czas katastrofy określono na 8:41, choć początkowo Rosjanie przekonywali, że prezydencki samolot uderzył w ziemię o 8;56.

Gdyby boja wysłała sygnał, bylibyśmy także w stanie ocenić, jak szybko zadziałały rosyjskie służby ratunkowe. Komisja Millera może tu opierać się tylko naprzebieg akcji Raporcie końcowym MAK. Według Rosjan pierwszy zespół ratownictwa medycznego przybył na miejsce 17 minut po katastrofie, a siedem zespołów pogotowia ratunkowego dotarło po 29 minutach od wypadku.

CZYTAJ WIĘCEJ: Jest kolejny DOWÓD NA WYBUCH w tupolewie? CIAŁO prezydent było POPARZONE

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki