Henryk Kasperczak nie miał wielkiego wyboru zawodników ani wyboru taktyki. Trzeba było liczyć na gola i obronę. I sprawdziło się - niezawodny Adam Banaś strzelił bramkę głową już w 17. min. Zabrzanie cofnęli się i zaczęli bronić ile sił.
Tak naprawdę to Śląsk powinien wyrównać już przed przerwą. Okazji miał co niemiara, ale jego napastnicy pudłowali. Nieudolnością strzelecką wykazywali się też po zmianie stron. Do 83. min, gdy zagranie Fojuta do Dudka pozwoliło wreszcie temu ostatniemu wyrównać. Uff...