Agata i Wiktoria poznały się w XII LO w Gdyni. Uczyły się w klasie mundurowej. Planowały pójść na te same studia i zamieszkać razem. Agata dojeżdżała do szkoły z Wejherowa, dobrze się uczyła, pomagała w hospicjum. Z kolei Wiktoria była bardziej ekscentryczna. Farbowała włosy, przekuwała uszy, słuchała punk rocka. - Przeciwieństwa się przyciągają. Pasowały do siebie mimo różnic. Niby byliśmy kolegami z jednej szkoły, ale naprawdę nie wiedzieliśmy, co się dzieje - opowiada znajomy Agaty i Wiktorii z liceum.
17-latki spotykały się po lekcjach. Agata urywała się z domu, pakowała rower do kolejki SKM i jechała do Gdańska na spotkanie z ukochaną. Jednak nie mogły być razem, bo nieoficjalnie według śledczych rodzice jednej z dziewczyn nie zgodzili się na ich przyjaźń i próbowali ją zakończyć. Kiedy na dodatek okazało się, że Agata ma chory kręgosłup i nie pójdzie na te same studia co ukochana, obmyśliły ostatni akt swojego związku. Spotkały się w gdańskim Brzeźnie. Wśród drzew Wiktoria nożem zabiła Agatę.
Policjanci mieli trudności w dojściu do prawdy. Przesłuchując Wiktorię, widzieli, że coś w niej pękło, jest załamana. Wysłali ją więc na badania do szpitala psychiatrycznego. Tam chwaliła się pacjentom, że jest morderczynią, a nawet podcięła żyły innej dziewczynie. Ostatecznie o zabójstwie powiedziała śledczym Aleksandra L. (18 l.), znajoma obu 17-latek, która pomagała zacierać ślady zbrodni.
Sama zabójczyni milczy. - Podejrzana nie przyznaje się do winy i odmawia składania wyjaśnień. Wszystkie wątki tej sprawy są dokładnie badane - mówi mł. insp. Ewa Pachura z Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego KWP w Gdańsku.