Rano 26 sierpnia 2012 roku Ewa M. wezwała karetkę do wynajmowanego mieszkania na Mokotowie. Twierdziła, że jej 2-miesięczna córka Patrysia przestała oddychać, prawdopodobnie przygnieciona przez nią lub konkubenta we śnie. Jednak sekcja zwłok przyniosła szokujące wnioski.
- Dziecko miało złamane trzy żebra i obrażenia głowy, które spowodowały krwiaka na mózgu. Wykryto też patologiczne zmiany w kościach, co oznacza, że dziewczynka była bardzo źle żywiona lub głodzona - mówił rzecznik Prokuratory Okręgowej w Warszawie Dariusz Ślepokura.
Okazało się też, że rodzice nie zgłosili nawet narodzin dziecka do urzędu stanu cywilnego. Od tamtej pory trwało śledztwo, które 30 stycznia pozwoliło skierować do sądu akt oskarżenia potwierdzający winę oprawców. - Oboje rodzice usłyszą zarzuty fizycznego i psychicznego znęcania się nad dzieckiem, karygodnego zaniedbania oraz pobicia ze skutkiem śmiertelnym - mówi Dariusz Ślepokura.
Oskarżeni nie przyznają się do winy, wzajemnie się obciążając. Na proces czekają w areszcie. Grozi im 10 lat więzienia.