Sprawa Ewy Tylman. Już wkrótce przed poznańskim sądem rozpocznie się proces w sprawie znieważania zwłok Ewy Tylman. Będą za to odpowiadać byli pracownicy zakładu pogrzebowego (jeden z nich robił sobie selfie ze zwłokami) oraz mężczyzna, który zauważył ciało 27-latki w Warcie, na wysokości miejscowości Czerwonak (około 12 kilometrów od Poznania). Mężczyzna chciał potem sprzedać fotografie mediom. Potem tłumaczył policjantom, że doszło do nieporozumienia. Z kolei w trakcie przesłuchania pracowników zakładu pogrzebowego, jeden z nich powiedział, że zrobił to z głupoty. Potem zmienił wersję. - Chciałem udokumentować, w jakim były stanie [zwłoki - przyp. red] - powiedział. Drugi z mężczyzn nie miał nic do powiedzenia. Zgodnie z polskim prawem, za znieważenie zwłok grozi nawet do dwóch lat więzienia.
Ewa Tylman zaginęła w nocy z 22 na 23 listopada nieopodal mostu św. Rocha w Poznaniu. Jej zwłoki udało się odnaleźć kilka miesięcy później - 25 lipca w Warcie na wysokości miejscowości Czerwonak. Zarzut zabójstwa z zamiarem ewentualnym usłyszał Adam Z., kolega 27-latki. 4 grudnia w 2015 roku trafił on do aresztu, ale w lutym w 2017 roku sąd wypuścił go na wolność i zastosował dozór policyjny. Jednoczeście sąd ujawnił, że bierze pod uwagę zmiany kwalifikacji prawnej czynu z zabójstwa z zamiarem ewentualnym na nieudzielnie pomocy. Grozi za to do trzech lat więzienia.