Od zaprzysiężenia Joe Bidena (78 l.) na nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych minął już miesiąc. Donald Trump (74 l.) nie uczestniczył w uroczystościach i jeszcze tego samego dnia odleciał z Melanią Trump (51 l.) do swojego kurortu Mar-a-Lago na Florydzie, gdzie całymi dniami oddawał się swojej ulubionej rozrywce, czyli grze w golfa. Doniesienia mówiły, że wyluzował się i zrelaksował, spędza czas z rodziną i planuje założenie nowego medium społecznościowego. Jednak wszystko wskazuje na to, że nie pogodził się wcale z przegraną. Co więcej, najwyraźniej niczego nie nauczyły go tragiczne wydarzenia na Kapitolu. Trump wciąż powtarza, że wybory zostały sfałszowane i tak naprawdę to on je wygrał!
NIE PRZEGAP: ATAK na Amerykanów! Spadły rakiety, ranni cywile. Stoi za tym Iran?
Były prezydent USA udzielił ostatnio kilku wywiadów telewizyjnych, pierwszych od zakończenia kadencji. W każdym z nich powtarzał z uporem maniaka swoje niczym nie poparte tezy o sfałszowaniu wyborów. Dziennikarze Fox News Channel, Newsmax i One America News Network nie reagowali na jego twierdzenia. "Wybory zostały ukradzione, o ile mi wiadomo. To, co się stało jest hańbą. Zostaliśmy obrabowani" - mówił do korespondentki OANN w Białym Domu Jenn Pellegrino. "Z tego co wiem wygraliśmy wybory" - mówił do Grega Kelly w Newsmax. "Gdyby chodziło o kandydata demokratów, mielibyśmy teraz wszędzie zamieszki" - dolewał oliwy do ognia w rozmowie z Harrisem Faulknerem i Billem Hemmerem w Fox News Channel. W styczniu rozjuszony tłum wzywany przez Trumpa do marszu na Kapitol wtargnął do gmachu, doszło do zamieszek i bitwy z policją, zginęło pięć osób, w tym jeden funkcjonariusz.