Gdyby mężczyźni zechcieli być sobą...

2012-07-20 19:05

Silny, męski ale jednocześnie czuły i wrażliwy... Czy też zimny i wyrachowany, skupiony na sobie... Jaki naprawdę jest współczesny mężczyzna? Czego oczekują dzisiaj od niego kobiety, które coraz częściej stają się osobami utrzymującymi rodzinę? O tym wszystkim rozmawiamy z Lechem Figurskim. Ten chicagowski psycholog-terapeuta już w najbliższy weekend będzie prowadził warsztaty budowania poczucia własnej wartości u mężczyzn.

„Super Express”: – Obecne przemiany społeczne nie oszczędzają mężczyzn. Oczekiwania wobec nich są dość sprzeczne, słyszymy o silnym i wrażliwym, czułym i męskim, playboyu i domatorze. Jak w tym wszystkim mężczyzna może pozostać sobą?
Lech Figurski: – Tak naprawdę w męskim świecie funkcjonuje ciągle stereotyp tak zwanego prawdziwego mężczyzny: silny, twardy, odporny na ciosy, nieugięty, zdecydowany, pozbawiony uczucia strachu, który zawsze w życiu zwycięża. I oto w ten sposób jawi się nam rycerz od stóp do głów zakuty w zbroję.

W kobiecym świecie tak zwany prawdziwy mężczyzna wcale nie musi wyglądać i zachowywać się jak macho...
– Właśnie, bo kobiety szukają przede wszystkim odpowiedzialnych mężczyzn, czułych, dbających o nie i o dzieci, zaradnych, ale i potrafiących okazywać uczucia i rozmawiać o nich. Często odnoszę wrażenie, że w relacjach z kobietami główny problem mężczyzn polega na tym, że my sobie oczekiwania kobiet wobec nas... wyobrażamy. Z mojej praktyki wynika, że podobnie jest z kobietami. Słuchacie panie np. kreatorów mody, którzy – znowu! – wyobrażają sobie, że idealna kobieca sylwetka jest niczym wieszak na ubrania, więc katujecie się dietami-cud, w wyniku których tracicie radość życia i na to życie apetyt. „Dmuchacie” sobie usta, policzki, piersi, dajecie sobie wyciągać tłuszcz z brzucha, żeby przerzucić go na czoło czy sam już nie wiem gdzie, płaczecie nad każdą zmarszczką, którą przecież „zdobyłyście” w wyniku śmiechu, płaczu, przeżyć. Mężczyźni i kobiety swoich wyobrażeń na temat wzajemnych oczekiwań nie konfrontują! I mamy klops.

Wracając do mężczyzn, bo o nich głównie jest nasza rozmowa – czy nie jest tak, że  kiedy próbujemy sprostać wyimaginowanym oczekiwaniom, wbrew swoim faktycznym potrzebom, kumulujemy jeszcze bardziej napięcie w naszym związku?
– Wyobraźmy sobie, że każdy z nas jest niczym naczynie, do którego wrzucamy nieokazane emocje: złość, że żona znowu mnie nie doceniła, żal, że moja kobieta znowu nie zauważyła jak się starałem, tęsknotę za nią... Ale nie mogę jej tego wszystkiego powiedzieć, bo muszę być twardy, a na dokładkę kumple będą się śmiać, że wzrusza mnie film, bo przecież „prawdziwy mężczyzna nigdy nie płacze”. Do tego wszystkiego dokładają się wszelkie problemy w pracy. Lepiej się nie dzielić tym wszystkim, bo to oznacza przecież przyznanie się do porażki. Ukrywamy porażki, a co najgorsze ukrywamy je sami przed sobą. I coraz nam gorzej i trudniej, a naczynie napełnia się tak bardzo, że musi się z niego  w końcu ulać. Ulewa się np. wywołaną awanturą często nieadekwatną do przyczyny, ulewa się środkami uspokajającymi, alkoholem, a w końcu zawałem serca.

Co więc robić?
– Żeby dać sobie radę ze światem, trzeba najpierw dać sobie radę ze sobą. To oznacza otwarcie się na swoje słabości i ograniczenia, czyli uświadomienie sobie ich istnienia i „wzięcie ich na klatę”. Bez nocy nie ma dnia. Bez słabości nie ma siły. To dwie strony tego samego medalu.

Mężczyźni rywalizują między sobą praktycznie na każdym polu: w firmie, w sporcie, wśród kobiet, nawet w rodzinie. Przykładem mogą być relacje ojciec-syn. Czy faktycznie trzeba dziś ciągle udowadniać tą męskość?
– Bez konfrontacji, konfliktu i rywalizacji nie ma rozwoju. Jesteśmy nosicielami testosteronu, więc konfrontacja jest niezbędna, nieunikniona, uzasadniona biologicznie. Samiec ma do spełnienia misję: musi okazać się silniejszy od innych, żeby móc zapłodnić samicę. Co do rywalizacji ojciec–syn. W zdrowej rodzinie ojciec daje synowi przykład, jak radzić sobie w życiu, jak być mężczyzną. Często przybiera to formę rywalizacji – na przykład sportowej – czyli lekcji, jak wygrywać i przegrywać. Niestety częściej bywa tak, że ojciec rywalizuje z synem czyli słabszym, więc bez ryzyka poniesienia porażki, żeby przydać sobie iluzorycznego poczucia wartości, upokarzając jednocześnie młodego chłopaka. Dla takiego chłopaka w dorosłym życiu porażka stanie się jednoznaczna z upokorzeniem. Czy trzeba dzisiaj udowadniać męskość? W moim odczuciu sprowadza się to do poczucia wartości, które nie polega na tym, żeby uważać, że jest się świetnym, tylko na świadomości gdzie w nas jest siła, a gdzie słabość. Silnym jest ten, który uznaje swoje słabości. I nic nikomu nie musi udowadniać.

Dlaczego mężczyźni stanowią  mniejszość uczestników warsztatów i szkoleń związanych z rozwojem osobistym?
– Tu znowu kłania się wciąż silnie panujący stereotyp. Przecież „prawdziwy mężczyzna radzi sobie sam”, „prośba o pomoc jest przyznaniem się do słabości”. I tu kamyczek do ogródka kobiet, matek, które niestety taki sposób myślenia i typ wychowania podtrzymują, a czasami – wściekłe na ojców swoich synów – izolują ich od nich. Oczywiście ojcowie nie są tu bez winy! Kobiety wymagają  jednocześnie, żeby syn stał się lepszym mężczyzną niż jego ojciec. Paradoksalnie kobieta–matka uczy chłopca jak być mężczyzną!

Największe męskie dylematy to...
– ... jak być mężczyzną... Wydaje się to być proste – oswoić strach i zdjąć zbroję, w którą ubrało nas wychowanie i stereotypy. Bo jaki jest kontakt ze światem rycerza zakutego w zbroję?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki