Horror na East River

2018-03-13 1:00

To miał być wesoły czas i okazja do zrobienia sobie fajnych zdjęć z widokami. Skończyło się inaczej. Śmiercią. Pięć osób nie żyje po tym, jak helikopter, który wynajęli, runął do East River. Przeżył tylko pilot, który zdołał w porę się ewakuować.

"Mayday, mayday, mayday. East River. Problemy z silnikiem!" - to był ostatni komunikat, jaki nadał pilot helikoptera, zanim uderzył on o taflę lodowatej rzeki.

Policja poinformowała, że helikopter należał do firmy z New Jersey, Liberty Helicopter Tours. Pilot, któremu jako jedynemu udało się przeżyć, to Rick Vance, który w przeszłości nigdy nie miał problemów z maszynami i operował helikopterami bez żadnych awarii czy problemów. Aż do feralnego poniedziałku. Alarmowe zgłoszenie o problemach zostało przyjęte ok. 11 min od startu maszyny. - Nie wiadomo na razie, co było przyczyną. Zbada to federalna agencja. Wiemy, że na pokładzie było sześć osób. Tylko pilotowi udało się wydostać. Płynąc do brzegu w zimnej wodzie, wzywał pomoc. Niestety, do pozostałych pięciu osób nie udało się już zdążyć na czas z pomocą. Nurkowie NYPD i FDN mogli już tylko wydobyć ciała - mówił na konferencji szef FDNY Daniel Nigro. Dodał, że pilot został przewieziony do lokalnego szpitala i jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Uczestniczący w konferencji szef NYPD James O'Neill potwierdził, że pasażerowie wynajęli helikopter w celu zrobienia zdjęć. Helikopter rozbił się o wodę w poniedziałek w nocy w okolicach E. 89th St. i Roosevelt Island. Przyczyny wypadku są badane.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki