Proces przeciwko uhonorowanemu Oscarami aktorowi zaczął się w Nowym Jorku w miniony poniedziałek (17 października). Kevin Spacey (63 l.) został oskarżony o napaść seksualną i celowe spowodowanie zaburzeń emocjonalnych, do czego miało dojść w 1986 roku, kiedy Rapp miał 14 lat. Rzekoma ofiara zeznawała, że 26-letni wówczas, pijany Spacey w trakcie przyjęcia w swoim mieszkaniu "położył się na nim, próbując go uwieść". Sędzia federalny Lewis Kaplan od razu odrzucił zarzut Rappa o spowodowanie cierpień emocjonalnych, podtrzymał natomiast ten o napaść seksualną.
Kevin Spacey niewinny. "Nie ma dowodów na intymne kontakty"
W czwartek (20 października) ostatecznie oddalono także drugi zarzut. Ława przysięgłych sądu w Nowym Jorku, która obradowała przez ponad godzinę, uznała Spaceya niewinnym, argumentując, że Rapp nie jest w stanie dowieść, że aktor rzeczywiście dotykał jego części intymnych. Adwokat gwiazdora zarzuciła Rappowi, że wystąpił z oskarżeniem na fali ruchu Me Too. "To nie jest sport drużynowy, w którym albo jesteś po stronie Me Too, albo po drugiej stronie. Nasz system wymaga dowodów (…) dla oskarżeń przedstawionych bezstronnej ławie przysięgłych" - komentowała Jennifer Keller. Dodatkowo stwierdziła, że Rapp skopiował swoje zarzuty wobec Spaceya z identycznej sceny ze spektaklu "Precious Sons", w którym grał w 1986 roku.
Kevin Spacey w tarapatach. Przed nim kolejny proces
Pełnomocnik Rappa z kolei próbował udowodnić Spaceyowi krzywoprzysięstwo, ponieważ początkowo aktor przeprosił Rappa za "nieodpowiednie zachowanie", a potem się z tego wycofał, mówiąc, że "nie przeprasza się za coś, czego się nie zrobiło". To nie koniec kłopotów gwiazdy "House of Cards". W przyszłym roku zacznie się proces karny w sprawie pięciu zarzutów o przestępstwa seksualne, jakich Spacey miał dokonać w latach 2005-2013.