Lekarz Michaela Jacksona, Conrad Murray, zacierał ślady zamiast ratować Jacksona

2011-01-07 3:00

Kiedy Michael Jackson (†50 l.) konał na swoim łóżku, on zamiast go reanimować, zacierał ślady po swoich medycznych zaniedbaniach. Osobisty lekarz króla popu, Conrad Murray (52 l.) został oskarżony o nieumyślne spowodowanie śmierci.

Murray odpowie za to, że usuwał fiolki z silnymi lekami uspokajającymi i znieczulającymi oraz za to, że zwlekał z wezwaniem pomocy do umierającego Jacksona - wyjawił zastępca prokuratora w Los Angeles David Walegon. Według prokuratury po tym, jak Jackson przestał dawać oznaki życia, jego osobisty lekarz zamiast natychmiast wezwać karetkę, kazał ochroniarzom zbierać fiolki z lekami, co mogło zająć nawet 20 minut.

Patrz też: Jest teledysk duetu Akon i Michael Jackson "Hold My Hand" VIDEO!

Przy okazji wyszło na jaw, że kardiochirurg Murray, który miał za zadanie opiekę nad królem popu, jest zwykłym konowałem. Jeden z ochroniarzy zeznał, że lekarz nie znał podstawowych zasad pierwszej pomocy:

- Kiedy weszliśmy do pokoju, gdzie nieprzytomny Jackson leżał na łóżku, obecny tam Murray pytał w panice, czy ktoś zna procedurę reanimacji chorego na atak serca, a potem próbował zastosować umierającemu Jacksonowi sztuczne oddychanie i masaż serca, ale robił to jedną ręką, zamiast dwoma i nie położył chorego na podłodze.

Lekarz Jacksona podawał mu środki przeciwbólowe i uspokajające, m.in. niezwykle silny i stosowany głównie przy operacjach chirurgicznych lek znieczulający propofol. Po zażyciu go rano 25 czerwca 2009 r. Michael poczuł się źle i niedługo potem umarł.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki