Aleksiej Nawalny poinformował, że w niedzielę wraca do Rosji. Na pytania wielu osób odpowiadał, że nigdy z niej nie wyjechał. „Pytanie, czy „ wrócić, czy nie ”, nigdy mnie nie zajmowało. Po prostu dlatego, że nie opuściłem [Rosji]. Wylądowałem w Niemczech, przyjechałem tam na oddział intensywnej terapii” - napisał na Twitterze Navalny. Według Nawalnego to Władimir Putin próbował go otruć. Niedawno ujawnił rozmowę z jednym z agentów FSB, który zdradził mu, że trucizna nowiczok była umieszczona w bieliźnie Nawalnego. Rosja odcina się od wszystkich oskarżeń tak Nawalnego, jak i Europy.
Oświadczenie rosyjskiego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego pojawiło się dzień po tym, jak Federalna Służba Więzienna Rosji (FSIN) zwróciła się do sądu o zmianę wyroku w sprawie Yves Rocher z 2014 roku, gdzie wyrok podano w zawieszeniu, na „prawdziwą” karę więzienia. Według wielu to sygnał, że po przybyciu do Rosji Aleksiej Nawalny może trafić do więzienia. Według FSIN Nawalny złamał warunki zawieszenia w tej sprawie, która, jak twierdzi, była motywowana politycznie, a Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł, że jest niesprawiedliwy po jego ewakuacji do Niemiec. Pod koniec grudnia rosyjscy śledczy wszczęli śledztwo w sprawie zarzutów, że Nawalny nadużył 4,8 miliona dolarów darowizn na rzecz swoich organizacji non-profit. Zarzut grozi do 10 lat więzienia.
Nawalny jednak nie boi się Putina. - Przeżyłem. A teraz Putin, który wydał rozkaz mojego morderstwa, krzyczy po całym swoim bunkrze i nakazuje swoim sługom zrobić wszystko, abym nie wracał. Służący zachowują się jak zwykle: fabrykują przeciwko mnie nowe sprawy karne - wyjaśnił powrót sprawy z FSIN. - Ale to, co tam robią, nie jest dla mnie zbyt interesujące. Rosja to mój kraj, Moskwa to moje miasto, tęsknię za nimi - powiedział.