Niedźwiedź w lodziarni nad Jeziorem Tahoe. „Fuzzy” pożarł lody truskawkowe
Niedźwiedź zakradł się do lodziarni i pożarł lody! Takie sceny rozegrały się w niedzielny poranek, 17 sierpnia, w popularnej lodziarni w kurorcie Camp Richardson nad Jeziorem Tahoe w USA. Napisał o tym między innymi "The New York Times". Ochroniarz usłyszał hałas w pobliżu budynku i podejrzewał, że to jakieś zwierzę grzebie w śmietniku. Kiedy jednak obszedł lokal i zajrzał przez witrynę, zobaczył sporych rozmiarów niedźwiedzia stojącego za ladą tuż obok kasy, tak jakby czekał na pierwszych klientów. Pracownik wezwał policję, która przybyła o 4:11 rano.
ZOBACZ TEŻ: Atak niedźwiedzia pod Tatrami! "Sto metrów od domów"
ZOBACZ TEŻ: Niedźwiedź zatrzasnął się w samochodzie! Szokujące wideo
"Nigdy nie należy karmić niedźwiedzi ani zbliżać się do nich. Trzeba dać im drogę ucieczki"
"Niedźwiedź, którego nazwaliśmy „Fuzzy”, dostał się do środka przez niezabezpieczone drzwi wejściowe i od razu skierował się do chłodni z lodami" – poinformowało biuro szeryfa hrabstwa El Dorado. W lodziarni oferowano 20 smaków i 13 dodatków. Jak się okazało, Fuzzy spróbował większości, ale szczególnie upodobał sobie truskawkowy – zjadł go najwięcej. Na miejscu funkcjonariusze zastali przewrócone pojemniki i ślady łap na czarno-białej podłodze. Po kilku minutach niedźwiedź, zaniepokojony światłem latarek i krzykami policjantów, opuścił lokal i wrócił do lasu. Straty ograniczyły się do zniszczonych zapasów – całe lody musiały zostać wyrzucone. "Nigdy nie należy karmić niedźwiedzi ani zbliżać się do nich. Trzeba dać im drogę ucieczki" – przypomina Peter Tira z kalifornijskiego Departamentu Ryb i Dzikiej Przyrody.