Agent ICE, który podał się za chętnego do nauki, skontakował się z dyrektorką szkoły – Susan Su. Powiedział jej, że chce wizę, ale nie zamierza chodzić na zajęcia. Su stwierdziła, że to nie ma znaczenia i przyjęła jego podanie.
Sprawą zajął się prokurator federalny i oskarżył zarząd szkoły o oszustwo imigracyjne, być może największe tego rodzaju w Stanach. Udowodniono, że szkoła to nic innego jak „przykrywka” służąca do załatwiania wiz studenckich i przerzucania imigrantów z Indii do Stanów. „Studenci” płacili 5400 dol. za semestr, a wielu z nich nie zjawiało się nawet w San Francisco.
Jechali tam, gdzie mieli rodziny czy znajomych i – zamiast się uczyć – od razu zaczynali pracować. Takich „studentów” było aż 1555! Zatrzymania objęły całe stany – od Kalifornii po Wirginię. Do czasu deportacji ICE nakazało wszystkim zatrzymanym nielegalnym nosić elektroniczne bransoletki monitorujące ich poruszanie się. Nie wydano im jednak żadnego nakazu ograniczającego im swobodę przemieszczania.
Sprawa „uniwersytetu” wywołała nawet protesty w Indiach. Na uniwersytecie w Hyderabad – skąd przyjechali studenci – doszło do demonstracji przeciw zamknięciu Tri-Valley University. Kolejne tysiące chętnych czekały tam już na przerzut do USA, który został im uniemożliwiony.
Tymczasem minister spraw wewnętrznych Indii nazwał obrączkowanie „nieludzkim” i domagał się od Stanów całkowitego uwolnienia zatrzymanych. Ambasada USA w New Delhi odpowiedziała mu stwierdzeniem, że „bransoletki elektroniczne są w Stanach standardowym narzędziem podczas śledztwa i nie sugerują winy ani oskarżenia kryminalnego”.
Większość z zatrzymanych pochodzi z jednej miejscowości na południu Indii, wszyscy mają zostać deportowani.