Pod koniec czerwca na Florydzie został otwarty kontrowersyjny ośrodek detencyjny dla nielegalnych imigrantów, nazywany "aligatorowym Alcatraz". Jak informował "Guardian", projekt, opłacony przez podatników z Florydy i fundusze departamentu bezpieczeństwa wewnętrznego, powstał po tym, jak stan przejął teren o powierzchni 39 mil kwadratowych od jego właścicieli, hrabstwa Miami-Dade, na mocy uprawnień nadzwyczajnych uchwalonych przez republikańskiego gubernatora Rona DeSantisa. Projekt spotkał się z zaciekłymi protestami ze strony obrońców praw człowieka i ekologów. Aktywiści alarmowali, że przetrzymywanie do 5000 więźniów w namiotach w upale i wilgoci panującej latem na Florydzie, w miejscu otoczonym bagnami i mokradłami, w których żyją aligatory, pytony birmańskie i roje komarów, jest przejawem nieludzkiego traktowania.
Aligatorowe Alcatraz uderza w godność człowieka? "Ludzie siedzą w klatkach"
Po dwóch tygodniach funkcjonowania obiektu w poniedziałek, 14 lipca, telewizja NBC News poinformowała, że osoby przetrzymywane w ośrodkach amerykańskiego Urzędu ds. Imigrantów i Egzekwowania Ceł (ICE) w co najmniej siedmiu stanach skarżą się na braki żywności albo otrzymywanie zepsutego jedzenia. Według stacji, która powołuje się na obrońców praw imigrantów i samych zatrzymanych, osadzeni tracą na wadze i chorują. Telewizja zaznaczyła, że w związku z prowadzoną przez administrację prezydenta Donalda Trumpa polityką migracyjną obiekty ICE są przepełnione - przybliża PAP. "FAKE NEWS! Wszelkie twierdzenia co do tego, że w ośrodkach detencyjnych ICE brakuje jedzenia albo panują w nich złe warunki są FAŁSZYWE" - napisał w kontrze resort bezpieczeństwa krajowego w serwisie X.
Szczególnie niepokojące warunki mają panować w "aligatorowym Alcatraz". Według CBS News, w miniony weekend po raz pierwszy na teren obiektu wpuszczono polityków. Pojechała tam między innymi zasiadająca w Izbie Reprezentantów Demokratka Debbie Wasserman Schultz. Powiedziała, że zatrzymani "są w zasadzie zapakowani w klatki, od ściany do ściany, 32 osoby na klatkę". Opowiadała, że rodziny zatrzymanych skarżą się, że na miejscu panuje upał, są przerwy w dostawach prądu, jest mnóstwo komarów i brakuje jedzenia. Osadzeni utrzymują, że przez kilka dni nie mieli dostępu do prysznica i leków, a mimo upałów klimatyzacja wyłącza się. "Widzieliśmy ludzi wołających o pomoc. Nawet widzieliśmy kogoś krzyczącego z tyłu, że jest amerykańskim obywatelem" - mówił Demokrata Maxwell Frost. Politycy zwracali też uwagę, że porcje jedzenia otrzymywane przez zatrzymanych są mniejsze od tych, które dostaje personel i choć nie mieli możliwości spotkania z osadzonymi, ocenili warunki panujące na miejscu jako "porażające". Przekazali, że nie mogli w środku robić zdjęć, ani wnosić do obozu telefonów. Dostępu do obozu nie mają też media.
Szef ośrodka na Florydzie: "Nie jest to ośrodek wypoczynkowy"
Miejscowe służby twierdzą, że jest zupełnie inaczej. Szefowa resortu bezpieczeństwa krajowego Kristi Noem oświadczyła, że standardy panujące w ośrodku są "nadzwyczaj wysokie", a stojący na czele ICE Todd Lyons powiedział stacji Fox News, że politycy powinni zdać sobie sprawę, że to nie jest ośrodek wypoczynkowy. "Ludzie nie przybywają tam na długi pobyt. Są tam tylko po to, by mogli zostać szybko wywiezieni z kraju".