Pożar w Wirginii Zachodniej pochłonął życie ośmiu osób.

2012-03-26 1:05

Tragiczny pożar wybuchł w sobotę nad ranem w Charleston. Szalejący ogień w mgnieniu oka zajął cały dom. Strażacy, którzy przybyli na miejsce zdarzenia nie byli w stanie uratować domowników.

 

Jak donosi Reuters o pożarze zawiadomiła miejscową straż pożarną kobieta, której szczęśliwie udało się wyjść cało z szalejących płomieni ognia. W pożarze zginęło sześcioro dzieci, z których najstarsze miało osiem lat oraz dwójka dorosłych. Nie wiadomo czy ofiary pożaru były spokrewnione. Dotychczas śledczym udało się ustalić, że w piątek celebrowano urodziny jednego z mieszkańców domu. Funkcjonariusze nie wykluczają, że część ofiar to osoby, które zostały w domu na noc po imprezie urodzinowej. Prawdopodobnie płomienie ognia zostały zaprószone na parterze dwupiętrowego domu. - To straszne co spotkało tych ludzi. Nasze miasteczko od 60 lat nie przeżyło takiej dotkliwej tragedii – powiedział burmistrz Charleston Danny Jones, który przybył na miejsce zdarzenia. - Na pogorzelisku strażacy odnaleźli tylko jeden i w dodatku niesprawny detektor dymu. Fakt, że płomienie zabiły sześcioro dzieci jest nie do wyobrażenia – dodał Jones. Mimo szybkiej i sprawnej akcji gaszenia tragicznego w skutkach pożaru ekipom ratowniczym nie udało się nikogo ocalić. - Jedno dziecko w stanie krytycznym zostało przewiezione do szpitala. Niestety lekarze nie dają mu dużych szans na przeżycie – powiedział Bob Sharp, zastępca komendanta straży pożarnej w Charleston.
Obecnie prowadzone jest dochodzenie mające ustalić przyczyny śmiertelnego pożaru. Podobną tragedię, w której zginęło siedmiu strażaków miasteczko przeżyło w 1949 roku. Wówczas ofiary zginęły w pożarze sklepu Woolworth.

 

Jak donosi Reuters o pożarze zawiadomiła miejscową straż pożarną kobieta, której szczęśliwie udało się wyjść cało z szalejących płomieni ognia. W pożarze zginęło sześcioro dzieci, z których najstarsze miało osiem lat oraz dwójka dorosłych. Nie wiadomo czy ofiary pożaru były spokrewnione.

Dotychczas śledczym udało się ustalić, że w piątek celebrowano urodziny jednego z mieszkańców domu. Funkcjonariusze nie wykluczają, że część ofiar to osoby, które zostały w domu na noc po imprezie urodzinowej. Prawdopodobnie płomienie ognia zostały zaprószone na parterze dwupiętrowego domu. - To straszne co spotkało tych ludzi.

Nasze miasteczko od 60 lat nie przeżyło takiej dotkliwej tragedii – powiedział burmistrz Charleston Danny Jones, który przybył na miejsce zdarzenia. - Na pogorzelisku strażacy odnaleźli tylko jeden i w dodatku niesprawny detektor dymu. Fakt, że płomienie zabiły sześcioro dzieci jest nie do wyobrażenia – dodał Jones. Mimo szybkiej i sprawnej akcji gaszenia tragicznego w skutkach pożaru ekipom ratowniczym nie udało się nikogo ocalić. - Jedno dziecko w stanie krytycznym zostało przewiezione do szpitala. Niestety lekarze nie dają mu dużych szans na przeżycie – powiedział Bob Sharp, zastępca komendanta straży pożarnej w Charleston.


Obecnie prowadzone jest dochodzenie mające ustalić przyczyny śmiertelnego pożaru. Podobną tragedię, w której zginęło siedmiu strażaków miasteczko przeżyło w 1949 roku. Wówczas ofiary zginęły w pożarze sklepu Woolworth.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki