Putin i Łukaszenka: w razie konieczności podejmiemy "środki zaradcze o charakterze polityczno-dyplomatycznym, wojskowym i wojskowo-technicznym" wobec NATO
Władimir Putin spotkał się wczoraj ze swoim najwierniejszym sojusznikiem Alaksandrem Łukaszenką, by rozmawiać o wojnie na Ukrainie i wydać wspólne oświadczenie. Obaj przywódcy doszli do wniosku, że to NATO i Unia Europejska są agresywne i mogą wywołać konflikt nuklearny. Być może mieli na myśli plany "parasola nuklearnego" nad Europą wysunięte przez Emmanuela Macrona, wysunięte dwa lata po tym, jak Rosja i Białoruś ogłosiły przemieszczenie części rosyjskiej broni nuklearnej na stronę białoruską i trzy lata po tym, jak Rosja najechała Ukrainę, przy czym Putin groził bronią jądrową tym, którzy ośmieliliby się "interweniować z zewnątrz". Ale według Putina i Łukaszenki to nie oni zaczęli i nie oni są problemem, a druga strona.
Według nich NATO podejmuje „wrogie kroki w kontekście kryzysu ukraińskiego, obarczonego bezpośrednim konfliktem zbrojnym między mocarstwami nuklearnymi”
Moskwa i Mińsk we wspólnym oświadczeniu wydanym po spotkaniu nazwały politykę Unii Europejskiej nakładające sankcje na Rosję i Białoruś za „agresywnie konfrontacyjną”, a NATO oskarżyli o „działania destabilizujące”, które „prowokują najpoważniejsze ryzyka strategiczne”. Dyktatorzy uważają, że NATO podejmuje „wrogie kroki w kontekście kryzysu ukraińskiego, obarczonego bezpośrednim konfliktem zbrojnym między mocarstwami nuklearnymi”. Ogłosili, że „jeśli będzie to konieczne”, podejmą „środki zaradcze o charakterze polityczno-dyplomatycznym, wojskowym i wojskowo-technicznym” wobec tych działań NATO. Trzeba „zaufać faktom” - mówił Łukaszenka. „To jest najważniejsze. A wszystkie te oświadczenia i wszystkie te obietnice to puste słowa”.
